Rosyjscy oficerowie mieli na stałe przebywać na terenie projektowanych obiektów antyrakietowych na terenie Polski i Czech. Takie żądania wysunęła Moskwa i Amerykanie wstępnie wyrazili na nie swoją zgodę. Waszyngton wycofał się jednak z tej propozycji, co bardzo rozczarowało Rosję.

Oficerowie rosyjscy w Polsce, a także w Czechach mieli być swoistym gwarantem, że system chociaż został zbudowany, nie jest aktywny; czyli radar nie działa, a silosy są puste. Taką obietnice Rosjanie otrzymali podczas październikowych rozmów z Amerykanami w Moskwie.

Teraz szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow mówił, że obietnice zniknęły w pisemnej odpowiedzi: Zmaterializowały się w dokumencie, który nie spełnia niczego z tego, co ustalono podczas spotkania dwa plus dwa w Moskwie - powiedział w rozmowie z korespondentem RMF FM. W piśmie - wizyty rosyjskich oficerów uzależniono od zgody na to władz w Polsce i Czechach, a to Rosji nie zadowala. Amerykańsko-rosyjskie dyskusje o tarczy stanęły zatem ponownie w martwym punkcie.

USA planują w latach 2011-2012 ulokować w Czechach radar, a w Polsce - 10 wyrzutni antyrakiet. Moskwa od pocztku twierdziła, że plany te zagrażają jej bezpieczeństwu i próbowała nakłonić Waszyngton do zrezygnowania z tych zamiarów. Do śledzenia irańskich rakiet Rosja proponuje wykorzystywać swoje stacje radiolokacyjne: w Gabali, Azerbejdżanie, i Armawirze na południu kraju.