Prezydenckie wybory w Rosji zamieniają się w farsę, w której liczy się tylko jeden słuszny kandydat namaszczony przez Putina - Dmitrij Miedwiediew. Z wyborczego wyścigu wypadnie były premier Michaił Kasjanow. Komisja Wyborcza zakwestionowała kilkanaście procent zebranych przez niego podpisów poparcia. Co więcej może mu grozić nawet do 3 lat więzienia.

Udział w kampanii pozwala na bezpłatny dostęp do telewizji, a po co mieszać obywatelom w głowach? Tego kremlowskie władze nie chcą, bo to telewizja kreuje w Rosji polityków. Poparcie dla Miedwiediewa, którego każdy krok relacjonuje telewizja, przekracza już 80 procent.

Ale Kreml ma problem – poparcie dla następcy Putina jest większe niż dla obecnego prezydenta. Coś z tym należy zrobić, bo przecież Putin ma być nadal narodowym liderem.