Po ponad dwóch latach od katastrofy, w której zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie samolotu, Rosja publikuje dane stacji radiolokacyjnych i o wypadek oskarża Ukrainę. Wcześniej już holenderskie śledztwo ustaliło, że lecącą maszynę zestrzeliła rakieta BUK wystrzelona najprawdopodobniej z terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów.

Po ponad dwóch latach od katastrofy, w której zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie samolotu, Rosja publikuje dane stacji radiolokacyjnych i o wypadek oskarża Ukrainę. Wcześniej już holenderskie śledztwo ustaliło, że lecącą maszynę zestrzeliła rakieta BUK wystrzelona najprawdopodobniej z terenów kontrolowanych przez prorosyjskich separatystów.
Rozmieszczenie samolotów w powietrzu w dniu katastrofy malezyjskiego Boeinga /YURI KOCHETKOV /PAP/EPA

Dwa lata temu rosyjscy wojskowi oskarżali ukraińskiego pilota o zestrzelenie Boeinga. Teraz twierdzą, że w momencie katastrofy w powietrzu nie było żadnego innego samolotu, a nawet rakiety.

Jeżeli malezyjski Boeing zostałby zestrzelony rakietą odpaloną z terenu na wschód od miejsca katastrofy - zarejestrowałby ją radiolokator.

Rosyjskie stacje radiolokacyjne nic nie zarejestrowały, co ma stanowić alibi dla separatystów. Za to, według generała Andrieja Kobona, rakietę odpalono z Zachodu, czyli z pozycji ukraińskiej.

APA