Rosja i Chiny zablokowały w Radzie Bezpieczeństwa ONZ przygotowaną przez państwa arabskie i zachodnie rezolucję w sprawie Syrii. Projekt zakładał ustąpienie prezydenta Baszara el-Asada. Syryjska opozycja uznała, że taka decyzja oznacza "przyzwolenie reżimowi w Damaszku na zabijanie".

Ambasador Maroka przy ONZ Mohammed Luliczki wyraził "wielki żal i rozczarowanie" tym, że Moskwa i Pekin połączyły siły, aby "utrącić" rezolucję. Ambasador Francji przy ONZ Gerard Arauld powiedział natomiast, że to "smutny dzień dla Rady, smutny dzień dla Syryjczyków i smutny dzień dla demokracji".

Za przyjęciem rezolucji w sprawie Syrii opowiedzieli się pozostali członkowie złożonej z 15 państw Rady Bezpieczeństwa. Rosja i Chiny należą do piątki stałych członków RB, którzy dysponują prawem weta. Siły wierne prezydentowi Baszarowi el-Asadowi zabiły od marca ubiegłego roku co najmniej 6 tysięcy osób.

Rośnie bilans ofiar w Hims

Ponad 230 osób zginęło, a 700 zostało rannych w wyniku ataku na miasto sił wiernych prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Mieszkańcy mówili o snajperach strzelających do cywilów.

Władze syryjskie zaprzeczyły, że Hims ostrzelała armia. Twierdzą, że za przemoc są odpowiedzialne "zbrojne grupy terrorystyczne". Bractwo Muzułmańskie, które wchodzi w skład Narodowej Rady Syryjskiej zaapelowało o międzynarodowe dochodzenie i zażądało, by Czerwony Krzyż mógł zacząć działać w Syrii.

Oburzeni masakrą Syryjczycy atakowali ambasady tego kraju za granicą, między innymi w Egipcie i Kuwejcie. Demonstracje miały miejsce przed ambasadami w USA, Niemczech i Grecji. W Atenach aresztowano 12 Syryjczyków i jednego Irakijczyka. W Berlinie do ambasady wdarło się 20 osób.

W Londynie około 150 ludzi obrzuciło syryjską placówkę kamieniami, wybijając w niej okna. Jak podała policja, aresztowano sześć osób.