Kreml szuka sojusznika i przyczółka w wojnie o Arktyce – tak rosyjska praca tłumaczy gotowość, by pożyczyć 4 miliardy euro bankrutującej Islandii. Decyzje o kredycie ma zapaść we wtorek. Wszystko wskazuje na to, że będzie to transakcja wiązana – Rosja udzieli pożyczki w zamian za wspólne działania na rzecz korzystnego podzielenia złóż gazu i ropy w okolicach Bieguna Północnego.

To najbardziej prawdopodobny scenariusz, ponieważ Rosja bardzo aktywnie przygotowuje się do wojny o Arktykę. W niemieckich stoczniach zamówiono nowe platformy wiertnicze i lodołamacze. Rosjanie próbują udowadniać, że Arktyka to część ich terytorium, ale w tej wojnie potrzebni są sojusznicy. Rosja od lat ma napięte stosunki z Norwegią, Stanami Zjednoczonymi i Kanadą – te kraje również próbują przejąć jak największe kawałki „północnego tortu”. Z kolei położenie Islandii jest dramatyczne – jej dziura sięga 100 miliardów euro. Wszystko wskazuje więc na to, że Reykjavik przyjmie każdą pomoc od przyjaciół Moskali.

Islandia pełniła rolę specyficznego bankiera, gdzie lokowano kapitały spekulacyjne. Wielka Brytania i Holandia aresztowały nawet islandzkie aktywa, by odzyskać swoje pieniądze. Na wyspie inwestowali także rosyjscy oligarchowie – i to drugi powód szczodrości, o którym spekuluje prasa. Islandia była pośrednikiem kredytowym Rosjan. Gra z udzieleniem kredytu może więc być misterną operacją ratunkową, by jak najwięcej odzyskać. Moskwa nie ma bowiem żadnych możliwości, by aresztować islandzkie depozyty.