Wyborczy eksperyment w Rosji. Socjolodzy z Centrum Lewady przeprowadzili badanie, z którego wynika, że aż 18 proc. Rosjan w wyborach prezydenckich poparłoby... fikcyjnego kandydata.

Wymyślony kandydat nazywał się Andriej Siemionow i miał być następcą Władimira Putina. Siemionow miałby startować z poparciem obecnego prezydenta, który w wersji Centrum Lewady miałby rezygnować z kolejnej kadencji na Kremlu. Co ciekawe, aż 11 proc. badanych zapewniało, że słyszało o Siemionowie i jego działalności, a 15 proc. przyznawało, że nic nie słyszało, ale zagłosują na niego, skoro popiera go Władimir Putin.

Wszystko wskazuje, że dominacja Putina na rosyjskiej scenie politycznej nie jest zagrożona. Nie ma alternatywy. Może i Putin nie jest idealnym prezydentem, ale po za nim nie ma nikogo, kto mógłby rządzić państwem, może innym nie pozwalają się pojawić - mówi naszemu korespondentowi jeden z mieszkańców Moskwy.

Obecnie chęć głosowania na prawdziwego Władimira Putina deklaruje 48 procent badanych, co odpowiada 60 procentom biorących udział w wyborach. Ponad dwie trzecie badanych chce, by Putin nadal był prezydentem, po wyborach zaplanowanych na marzec 2018 roku.

(az)