Militarne zwycięstwo nad maleńką Gruzją zawróciło w głowach rosyjskim generałom. Choć Gruzini prawie nie podjęli walki, dowódcy w Moskwie wyciągnęli z konfliktu jeden wniosek: Armia rosyjska posiada taki potencjał, że unicestwi każdego agresora, nawet jeśli będzie on korzystał z pomocy USA i Europy - oświadczył zastępca dowódcy rosyjskich wojsk lądowych, generał Walerij Jewniewicz.

Operacja mająca na celu przymuszenie Gruzji do pokoju pokazała światu, że bez względu na agresora, który korzystałby ze wsparcia zza Atlantyku lub Europy, posiadamy wszystko, co konieczne do jego unicestwienia i zostanie on unicestwiony - powiedział Jewniewicz. Generał wypowiadał się przy okazji wspólnych ćwiczeń wojsk Rosji, Kazachstanu i Tadżykistanu.

Rosja uznała w ubiegłym tygodniu niepodległość Abchazji i Osetii Południowej, dwóch separatystycznych republik na terenie Gruzji, które wyszły spod kontroli Tbilisi w latach 90. i które Rosja wspiera. Wcześniej Moskwa wysłała wojsko, by odeprzeć gruzińską ofensywę mającą na celu odzyskanie kontroli nad Osetią Płd.

Ale rosyjska armia wcale nie jest taka mocna, jak mocni w gębie są rosyjscy generałowie. Na przykład Flota Czarnomorska, niegdyś duma rosyjskiej marynarki wojennej, wkrótce pójdzie na złom; nowoczesnych samolotów i czołgów ma jak na lekarstwo, a siły lądowe to w większości pospolite ruszenie, słabo wyszkolone i wyposażone. Nawet spora część nuklearnego arsenału wymaga modernizacji. Najmocniejszą stroną rosyjskiej armii jest jedynie jej liczebność.