​Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. O atak, który pochłonął dziesiątki ofiar, Stany Zjednoczone obwiniają reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.

​Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. O atak, który pochłonął dziesiątki ofiar, Stany Zjednoczone obwiniają reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.
Prezydent USA Donald Trump /MICHAEL REYNOLDS /PAP/EPA

Reuters informuje o tym w czwartek, powołując się na amerykańską osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość. Według tego źródła, minister obrony Jim Mattis prawdopodobnie będzie omawiał te opcje, kiedy spotka się z prezydentem Donaldem Trumpem w jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie.

Mattis ma przybyć na Florydę jeszcze w czwartek.

Źródło Reutersa twierdzi, że rozmowy na temat możliwych reakcji na atak chemiczny w Syrii już się toczą, m.in. z udziałem Mattisa i doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Herberta Raymonda McMastera.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.

Trump oświadczył w środę, że atak chemiczny w Syrii był zniewagą dla całej ludzkości. Zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie "czerwonej linii", odparł, że atak "przekroczył wiele, wiele linii".

Prezydent odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że "w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie będzie mówił, co zrobi, i kiedy to zrobi".

(ph)