Przedstawiciele gabinetu prezydenta USA oraz politycy Partii Republikańskiej konsekwentnie odrzucają pojawiające się w książce Michaela Wolffa "Ogień i gniew" sugestie, że prezydent Donald Trump jest umysłowo niezdolny do sprawowania urzędu. Sekretarz stanu Rex Tillerson, którego notowania u prezydenta USA nie stoją wysoko - po tym jak rzekomo - miał w ubiegłym roku nazwać prezydenta "durniem”, powiedział w telewizji CNN, że "nigdy nie kwestionował umysłowej sprawności" Donalda Trumpa.

Dyrektor CIA Mike Pompeo nazwał kwestionowanie zdolności intelektualnych amerykańskiego prezydenta "absurdalnymi oświadczeniami", a Nikki Haley, ambasador Stanów Zjednoczonych w ONZ, zapewniła, że "nikt nie kwestionuje równowagi (umysłu - PAP) prezydenta".

Nawet senator Bob Corker, znany krytyk Donalda Trumpa w łonie Partii Republikańskiej, który nazwał Biały Dom pod rządami obecnego prezydenta “przedszkolem dla dorosłych", pogodził się z prezydentem. Dowodem "zakopania topora wojennego" przez sen. Corkera jest fakt, że w poniedziałek poleciał on razem z Trumpem na pokładzie Air Force One na spotkanie z farmerami do stanu Tennessee.

"Zrównoważony geniusz"

Sam prezydent Donald Trump, we wpisie na Twitterze w sobotę, stwierdził, że "jest zrównoważonym geniuszem". "Przeszedłem drogę od biznesmena z WIELKIMI sukcesami, do największej gwiazdy telewizyjnej, do prezydenta Stanów Zjednoczonych (za pierwszym podejściem)". Zdaniem prezydenta - jak napisał na Twitterze - "...można to uznać nie (tylko) za bystrość, ale za geniusz... i to nawet za bardzo zrównoważony geniusz!".

Michael Wolff, w opublikowanej w ubiegły piątek książce "Ogień i gniew", opowiadającej o pierwszych miesiącach rządów prezydenta Trumpa, powołuje się na wypowiedzi doradców Białego Domu, w tym byłego doradcy strategicznego Steve'a Bannona, którzy rzekomo sugerowali, że prezydent nie jest w stanie skoncentrować się na dyskutowanych zagadnieniach, sprawia wrażenie "nieobecnego", powtarza słowo w słowo te same myśli, a jego zachowanie jest dziecinne i chimeryczne.

WILK W ZAGRODZIE OWIEC. PRZECZYTAJ BLOG BOGDANA ZALEWSKIEGO

Michael Wolff, często w przeszłości krytykowany za dowolność w posługiwaniu się źródłami, powiedział w niedzielę w programie telewizji NBC, że takie zachowanie prezydenta Trumpa powoduje, że często w rozmowach doradców Białego Domu pojawiała się możliwość odwołania prezydenta Trumpa z urzędu na podstawie 25 poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych

25 Poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, wprowadzona w reakcji na chorobę prezydenta Dwighta Eisenhowera w roku 1956 i zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego w 1963, przewiduje możliwość pozbawienia prezydenta Stanów Zjednoczonych władzy, jeśli większość członków jego gabinetu - pod kierunkiem wiceprezydenta - dojdzie do wniosku, że prezydent jest niezdolny do sprawowania urzędu. O takiej opinii gabinetu musi być pisemnie poinformowany Kongres.

Jeśli prezydent nie zaprotestuje w ciągu 4 dni na taki (mało prawdopodobny) "bunt" wybranego przez siebie gabinetu, Kongres będzie miał 21 dni, aby zatwierdzić decyzję gabinetu kwalifikowaną większością 2/3 głosów przez obie izby amerykańskiego parlamentu.

W obecnej sytuacji, z gabinetem lojalnym wobec prezydenta i z republikanami posiadającymi większość zarówno w Izbie Reprezentantów jak i w Senacie, możliwość realizacji scenariusza przywołanego w książce "Ogień i gniew" i pozbawienia prezydenta Trumpa władzy na podstawie 25 poprawki - zdaniem politologów - jest praktycznie nierealna.

(ug)