"Tylko sumienie mną kierowało. W obronie bezbronnych, nienarodzonych" – powiedział "Faktowi" Remigiusz D., na którym ciąży prokuratorski zarzut usiłowania czynnej napaści na prezydenta.

"Fakt" przypomina zdarzenie z ostatniego dnia kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego, kiedy w w Toruniu agresywny mężczyzna gwałtownie ruszył w jego kierunku, wymachując rękoma. Funkcjonariusze BOR błyskawicznie go obezwładnili, potem został zatrzymany przez policję.

Nikt nie kazał mi atakować prezydenta - mówi bohater największej afery kampanii wyborczej. 

Remigiusz D. pochodzi spod Nakła (woj. kujawsko-pomorskie). Do Torunia przyjechał niedawno, ale na Podgórzu już dał się poznać jako zagorzały katolik i obrońca dzieci nienarodzonych. Sam jest mężem i ojcem. Czynnie działa w miejscowej parafii: codziennie bywa w kościele.

Więcej na ten temat w najnowszym "Fakcie". Tam również przeczytacie:

- Fakt apeluje: Dajmy pensję pierwszej damie

- Nowak winny, ale nie karany

(mal)