Zamknięte drogi, odwołane loty i awaria prądu - to najbardziej odczuwalne skutki nawałnicy, która przeszła w nocy z piątku na sobotę przez Chicago i jego przedmieścia. Naporu wody nie wytrzymywały studzienki kanalizacyjne. Zalane zostały piwnice wielu budynków, a także niektóre odcinki dróg, gdzie kierowcy porzucali swoje samochody.

Ulewa była tak intensywna, że został pobity rekord opadów. W punkcie pomiarowym na międzynarodowym lotnisku O'Hare odnotowano w sobotę 17,5 cm deszczu. To największa ilość odpadów jednego dnia od 1871 roku, kiedy zaczęto gromadzić dane. To niesamowita ilość wody - podsumował Steven Rodriguez, synoptyk z amerykańskiego Narodowego Centrum Meteorologicznego.

Na międzystanowej autostradzie nr 57 w Chicago strażacy musieli nawet użyć łodzi, by uratować kierowców ciężarówek, którzy utknęli w zalanych pojazdach. Miejscami poziom wody wynosił ponad trzy metry.

Z powodu lokalnych podtopień dróg przedsiębiorstwo komunikacyjne w Chicago odwołało kursy na niektórych liniach autobusowych. Zalane zostały także tory miejskiej kolejki.

Problemy mieli także podróżni na lotnisku O'Hare, gdzie odwołanych zostało ponad 100 lotów, a pozostałe miały nawet godzinne opóźnienia.

Gwałtowna burza spowodowała kolejną w tym sezonie awarię prądu, która dotknęła ponad 87 tys. odbiorców. Sytuacja jest dodatkowo trudna, ponieważ od początku tygodnia w Chicago panują upały, które spowodowały śmierć co najmniej siedmiu osób. W sobotę nie było już tak gorąco, ale w dalszym ciągu temperatura utrzymywała się powyżej 30 stopni C.