​Francuski rząd rozpoczyna wielkie polowanie na rekiny. Po niedawnym rozszarpaniu przez drapieżnika 15-letniej dziewczyny u wybrzeży francuskiej wyspy Reunion na Oceanie Indyjskim w miejscowym rezerwacie morskim, zabitych ma zostać 90 żarłocznych ryb.

Polowanie zostanie zorganizowane w związku z wyrokiem sądu administracyjnego na wyspie Reunion. Według niego bierność francuskiego rządu po jedenastu atakach rekinów w tym rejonie w ciągu dwóch lat naraża turystów i miejscową ludność na niebezpieczeństwo. Kąpiele zakazane zostały wokół ponad połowy plaż wyspy aż do października, kiedy polowanie ma się zakończyć. Prefekt policji rozważa również zlikwidowanie rezerwatu morskiego u wybrzeży wyspy.

Od początku roku te drapieżniki zabiły tam już trzy osoby, w tym w połowie lipca 15-letnią dziewczynę, która pływała zaledwie pięć metrów od brzegu. Wywołało to panikę wśród turystów. Według sędziów, zmniejszeniem liczby rekinów musi zająć się rząd, bo rybacy nie chcą łowić tych ryb u wybrzeży Reunion. Z powodu skażenia trującymi algami zakazano bowiem sprzedaży mięsa drapieżników pochodzących z tego rejonu. Podkreślili, że nadbrzeżne wody Reunion są - obok Australii, RPA i Jamajki - jednym z miejsc na świecie, gdzie rekiny najczęściej atakują ludzi.

Panika wybuchła półtora tygodnia temu również na Francuskiej Riwierze. Tym razem wywołała ją jednak tylko domniemana inwazja rekinów. Alarm podnieśli wczasowicze, którzy z przerażeniem zobaczyli wiele wystających ponad fale trójkątnych pletw - jak żywcem wziętych z filmu "Szczęki". Plaże w kurortach Racou i Argeles-sur-Mer zostały chwilowo zamknięte. Specjaliści stwierdzili jednak, że chodzi o stado samogłowów - ryb, które mają podobne płetwy, jak rekiny. Lokalne władze apelują do turystów o zachowanie spokoju - samogłowy mogą wywoływać strach, bo ich długość sięga niekiedy aż trzech metrów, ale są one niegroźne dla ludzi, bo żywią się głównie meduzami.