Blisko tysiąc osób zebrało się dziś na centralnym placu Władywostoku, by zaprotestować przeciwko polityce gospodarczej i społecznej rządu Rosji. Uczestnicy przynieśli ze sobą transparent z hasłem "Putin, strzel sobie w łeb!". Na polecenie władz musieli go jednak zwinąć.

Protestujący we Władywostoku domagali się, by rządząca partia "Jedna Rosja" uznała swą odpowiedzialność za spowodowanie obniżenia stopy życiowej w Rosji i odsunięcie narodu od procesu decyzyjnego w kraju. Żądali także obniżenia ceł na zagraniczne samochody, podniesionych pod koniec 2008 r. w celu poprawienia sytuacji krajowych producentów.

Organizatorzy demonstracji - Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej, liberalna partia "Jabłoko" i opozycyjny ruch "Solidarnost" - otrzymali zgodę od władz na jej przeprowadzenie dopiero wczoraj wieczorem.

W sumie w około stu miastach rosyjskich - od Moskwy po Irkuck - mają się odbyć manifestacje protestacyjne na apel partii i organizacji opozycyjnych. Władze, aby uniemożliwić demonstracje, nie tylko rezerwowały na jarmarki i festyny główne place w miastach, ale uderzyły również w internet - jedyny kanał informacyjny dostępny dla opozycji. Za działalność ekstremistyczną zamknięto stronę "20 marca - Dzień Gniewu", a znanych opozycjonistów milicja wezwała na rozmowy uprzedzające.

Już wiadomo, że w Moskwie milicja nie dopuści do żadnego meetingu w centrum i użyje siły, ale opozycja się nie poddaje. Nie bądźcie leniwi, wzywamy was, przyjdźcie i wyraźcie swój sprzeciw - nawołuje. Nieprzypadkowo też w wywiadzie dla "Komsomolskiej Prawdy" Borys Gryzłow, szef Dumy oskarżył opozycję, że płaci ludziom za udział w demonstracjach.