Dokładnie o 16:13 mieszkańcy Wielkiej Brytanii zaczęli wpadać w poweekendową depresję. Takie dane opublikowała jedna z brytyjskich sieci hoteli, na zlecenie której przeprowadzono ankietę wśród 2,5 tys. osób.

Według sondażu ta lekka depresja zaczyna się - z dokładnością co do minuty - o godzinie 16:13. Statystycznie rzecz biorąc, właśnie o tej porze Brytyjczycy zaczynają odczuwać uczucie żalu z powodu mijającego weekendu i obawę przed nadchodzącym tygodniem.

Co więcej, aż 41 proc. ankietowanych przyznało, że nie cierpi niedzielnych wieczorów. Ma to najprawdopodobniej związek z sytuacją ekonomiczną na Wyspach. Boleśnie odczuwana recesja sprawia, że ludzie boją się wracać po weekendzie do pracy.

Jakby tego było mało, prawie połowa z ponad 2,5 tys. uczestników sondażu przyznała się do uczucia zazdrości z powodu udanych weekendów swoich znajomych. Może kluczem do tego jest fakt, że tyle samo ankietowanych nie wychodziło w tym czasie z domu.

Weekend nie taki zdrowy

Nie jest to jedyne badanie dotyczące tego, jak weekend wpływa na społeczeństwo. Kilka lat temu głośne wyniki badań opublikował zespół kardiochirurgów z Tuluzy. Badaczom udało się ustalić, że najwięcej zawałów wśród mężczyzn z grupie wiekowej 25-54 lata zdarza się nie w czasie pracowitego tygodnia, a w czasie wolnych od zajęć weekendów.

Specjaliści mają kilka teorii dotyczących przyczyn tego zjawiska. Wśród nich wskazuje się m.in. zdenerwowanie spowodowane brakiem pomysłu na to, jak wykorzystać czas po pięciu dniach wypełnionych pracą, oraz zbyt intensywne uprawianie sportu.