​Przypadkowi przechodnie znaleźli w Moskwie studnię, w której żyją psy. Zwierzętom nie można pomóc, gdyż oficjalnie wciąż mają opiekuna.

W Moskwie przechodnie znaleźli studnię, w której mieszka osiem psów. Ich jedynym dostępem do światła jest niewielki otwór. Kiedy jeden z psów zauważył ludzi, to stanął na tylnych łapach, jakby chciał wyjść ze swojego - jak nazwały to rosyjskie media -  "psiego więzienia".

Okazało się, że zwierzęta należą do mieszkańca miasta, Siergieja. Mężczyzna trzyma psy w studni od dwóch lat. Karmi je regularnie i przegania lokalnych aktywistów. Zapytany o to, czemu to robi, tłumaczy że nie chce, by zwierzęta zostały zabite lub uśpione. Twierdzi, że lepiej by żyły w niewoli, niż umierały na wolności.

Siergiej nie próbował także przekazywać psów do schronisk, gdyż jego zdaniem "nikomu nie są potrzebne". Zwierzęta nie były także zaszczepione.

Służby tłumaczą, że nie mogą nic zrobić ze zwierzętami, gdyż są w dobrej kondycji i formalnie mają właściciela.