​Panikę na posterunku francuskiej żandarmerii wywołał emeryt, który przywiózł kilkanaście niewybuchów z czasów I Wojny Światowej... w bagażniku swego samochodu. Jak twierdzi mężczyzna, nie chciał "fatygować" funkcjonariuszy.

Mieszkaniec Walencji na południu Francji znalazł niewybuchy, z których największy miał prawie metr długości, oraz ponad 500 pocisków karabinowych na strychu swego domu. Owinął to wszystko gazetami oraz szmatami i sam zawiózł samochodem na posterunek żandarmerii. Jak wyjaśnił, postanowił jak najszybciej pozbyć się potencjalnie groźnych przedmiotów, ale nie chciał funkcjonariuszy "fatygować".

Kiedy przerażeni żandarmi odkryli zawartość bagażnika, zarządzili ewakuację wszystkich osób, które były wówczas na posterunku w Walencji, w pobliskim gmachu prefektury policji oraz mieszkańców okolicznych domów.

Następnie sprowadzono jednostkę saperów z Lyonu. Skończyło się na strachu, ale jak podkreślają funkcjonariusze, mogło dojść do tragedii. Francuska żandarmeria i policja apeluje do obywateli, by ci nie dotykali znalezionych niewybuchów i natychmiast wzywali na miejsce odpowiednie służby.

(abs)