​Mieszkaniec Tajlandii przez kilka lat zamykał swojego kilkuletniego syna w drewnianej klatce. Bał się bowiem, że pod jego nieobecność dziecko ucieknie lub zrobi sobie krzywdę. Tajskie służby będą teraz prowadziły śledztwo w tej sprawie.

​Mieszkaniec Tajlandii przez kilka lat zamykał swojego kilkuletniego syna w drewnianej klatce. Bał się bowiem, że pod jego nieobecność dziecko ucieknie lub zrobi sobie krzywdę. Tajskie służby będą teraz prowadziły śledztwo w tej sprawie.
Zdj. ilustracyjne /aa /PAP/EPA

Dziecko w wieku czterech lat miało wypadek samochodowy, w wyniku którego chłopiec doznał urazu głowy. Od tamtej pory zaczął się dziwnie zachowywać - cały czas uciekał i ukrywał się w lesie. Czasem wychodził także z domu, nie mając na sobie żadnych ubrań.

Zabrałem go do kilku szpitali, ale jego stan się nie poprawiał. Bałem się, że coś mu się przydarzy - twierdzi 38-letni ojciec chłopca. Wtedy zdecydowałem się, by zbudować klatkę, by trzymać go w jednym miejscu, kiedy pójdę do pracy - dodaje.

Chłopiec przez następne pięć lat spędzał część swojego dnia w drewnianej klatce. Według mediów, często dokarmiali go sąsiedzi.

Po publikacji historii 9-letniego chłopca, przedstawiciele organizacji humanitarnych postanowili zapewnić rodzinie pomoc materialną. Z kolei Czerwony Krzyż obiecał pomóc w leczeniu dziecka.

Historia oznacza jednak kłopoty dla ojca. W związku z tym, jak traktował swojego syna przez lata, służby wszczęły przeciwko niemu postępowanie. 

(az)