Błąd amerykańskiego kontrolera lotu był przyczyną odwołania przez premiera Jarosława Kaczyńskiego wizyty w Kuwejcie i Katarze. Jak twierdzi „Życie Warszawy”, kontroler nie zezwolił w sobotę na przelot rządowego samolotu nad Irakiem, bo prawdopodobnie źle odczytał kody lotu.

Według dziennika, amerykański kontroler nie zwrócił uwagi, że ma do czynienia z samolotem specjalnym, którego przelot został wcześniej uzgodniony.

Kontrola dokumentów w 36. pułku specjalnego, który lata z polskimi VIP-ami, potwierdziła, że strona polska dopełniła wszelkich formalności. Gdyby nie było wszystkich wymaganych potwierdzeń, w ogóle nie startowalibyśmy z Warszawy - powiedział rzecznik rządu Jan Dziedziczak.

Zobacz również:

Samolot premiera miał wystartować z Warszawy w piątek ok. 16.00. Odleciał jednak trzy godziny później - przybycie premiera na lotnisko przesuwało się w związku z wyborem przez Sejm nowego marszałka.

Rzecznik rządu zapewnił, że to nie początkowe opóźnienie niefortunnego lotu było powodem odmowy kontroli przestrzeni powietrznej nad Irakiem, gdyż przed startem z Warszawy załoga miała potwierdzoną zgodę na lot ustaloną trasą. Podjętą w Ankarze przez premiera decyzję o odłożeniu wizyty i powrocie do Polski rzecznik tłumaczył koniecznością sześciogodzinnego oczekiwania i brakiem pewności, czy po tym czasie zostanie wydana zgoda na przelot.

Jak podało „Życie Warszawy”, do tej pory nie zdarzyło się, aby tak wysoki przedstawiciel Polski nie doleciał z wizytą z powodu decyzji szeregowego urzędnika.