Z powodu fatalnej pogody austriaccy ratownicy przerwali poszukiwania dwóch polskich alpinistów zaginionych na Grossglockner, najwyższym szczycie Austrii. Wysoko w górach sypie śnieg i wieje silny wiatr. Pojawiło się zagrożenie lawinami, dlatego ratownicy musieli wycofać się ze wznowionej rano akcji poszukiwawczej.

Wczoraj odnaleziono ciało 52-letniego Polaka, który prawdopodobnie zamarzł w górach. Jego kolegów w wieku 23 i 24 lat, uznaje się za zaginionych. W nocy po austriackiej stronie gór spadło pół metra śniegu, ogłoszono też czwarty stopień zagrożenia lawinowego, prędkość wiatru dochodziła w porywach do 100 km/h.

Tam teren nie daje żadnych możliwości schronienia się. Tam nie ma jakichś naturalnych załamań, miejsc bardziej osłoniętych. To jest goła, ostra grań. Ewentualnie mogą siedzieć pod jakimś kamieniem. W tej chwili wszystko zależy po pierwsze od warunków i po drugie od ich przygotowania w sensie ubrania i odporności, tak fizycznej, jak psychicznej - podkreśla prezes Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich Marcin Kacperek.

52-latek prawdopodobnie należał do pięcioosobowej grupy alpinistów, którzy w sobotę wyruszyli z Kals na Grossglockner (3797 m). Już wtedy pogoda była bardzo zła. Dwuosobowy zespół dotarł na szczyt ok. godz. 18, po czym zszedł normalną trasą do schroniska Adlersruhe na wysokości 3454 m.

Drugi, trzyosobowy zespół dotarł tylko do Kleinglockner (3770 m). Dwóch alpinistów w niedzielę zeszło do Stuedlhuette (2802 m), gdzie - jak przypuszczali - powinien czekać na nich trzeci kolega. Kiedy go nie zastali, powiadomili pogotowie górskie.