31 lat po wprowadzeniu stanu wojennego, mieszkańcom Poznania po raz pierwszy pokazano schron prezydencki. O tym, że przy ulicy Słupskiej 62 w dzielnicy Krzyżowniki istnieje taki obiekt, przez pół wieku nie wiedzieli nawet sąsiedzi.

Na przełomie lat 50 i 60 za wysokim płotem pracowali żołnierze. Jednak to, co zbudowali, odtajniono w 2000 roku. Schron przeciwatomowy dopiero dziesięć lat później pokazano mediom. Dziennikarze musieli zachować w tajemnicy jego położenie. Tego, co kryje się pod ziemią, trudno domyślić się nawet wchodząc na teren właściwej działki. Wejście wygląda jak schowek na ogrodowe narzędzia.

Dziś już wiadomo, że ten adres to Słupska 62, w poznańskiej dzielnicy Krzyżowniki. W dniu premiery schron wypełnił się nieświadomymi przez lata sąsiadami i amatorami tego typu budynków. By go zobaczyć, przyszły rodziny, ale też grupy mężczyzn zaciekawionych nietypowym wnętrzem.

Schron dla władz miasta na wypadek ataku atomowego

Pomieszczenia i wyposażenie wskazują, że miał to być tajny punkt dowodzenia. Władze Poznania miały tam trafić w przypadku ataku atomowego. Zaraz za drzwiami jest szatnia i prysznice. Z długiego korytarza odchodzą tymczasowe siedziby wydziałów urzędu miasta. Jest też centrala telefoniczna, filtry wymiany powietrza i pokój dowodzenia. Na ścianach dominują mapy, pełno jest tez starych aparatów telefonicznych.

Teraz schron należy do Wielkopolskiego Muzeum Walk Niepodległościowych. Placówka zainstalowała zabezpieczenia i dopiero przy okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, udostępniło podziemia zwiedzającym. Bez zabezpieczeń pokazano wcześniej schron władzom województwa, co skończyło się szybkim rozkradzeniem wyposażenia.

Następna okazja, by zajrzeć do schronu to data końca świata według wskazań kalendarza Majów - na taki dzień trudno o lepszą miejscówkę niż schron przeciwatomowy.