​Prezydent elekt Donald Trump zerwał z obowiązująca od kilku dekad tradycją i przeprowadził rozmowę telefoniczną z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen, co może zostać uznane przez Pekin za afront i wywołać napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich. Ministerstwo spraw zagranicznych Chin już poinformowało, że złożyło formalny protest u "właściwych przedstawicieli strony amerykańskiej".

​Prezydent elekt Donald Trump zerwał z obowiązująca od kilku dekad tradycją i przeprowadził rozmowę telefoniczną z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen, co może zostać uznane przez Pekin za afront i wywołać napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich. Ministerstwo spraw zagranicznych Chin już poinformowało, że złożyło formalny protest u "właściwych przedstawicieli strony amerykańskiej".
Donald Trump /Mark Lyons /PAP/EPA

Według komunikatu opublikowanego przez ekipę Trumpa, podczas rozmowy z prezydent Tajwanu "podkreślono bliskie związki ekonomiczne, polityczne i w dziedzinie bezpieczeństwa" między obu krajami. Prezydent Caj Ing-wen pogratulowała też Trumpowi zwycięstwa w wyborach, natomiast prezydent elekt pogratulował swej rozmówczyni, że kilka miesięcy temu została prezydentem Tajwanu.

Informacja natychmiast pojawiła się na czołówkach amerykańskich mediów. Rozmowa Trumpa z Caj Ing-wen jest bowiem pierwszym oficjalnym kontaktem na najwyższym szczeblu między USA a Tajwanem. Amerykańskie media podkreślają, że żaden prezydentem elekt, ani żaden prezydent USA nie rozmawiał z przywódcą Tajwanu od 1979 roku, gdy USA zerwały stosunki dyplomatyczne z Tajwanem i zamknęły w Tajpej swą ambasadę, po uznaniu Chińskiej Republiki Ludowej. Pekin uzależniał od tego nawiązanie stosunków z Waszyngtonem bowiem traktuje Tajwan jako swoją zbuntowaną prowincję. Waszyngton utrzymuje jednak nadal nieoficjalne kontakty z rządem w Tajpej.

Dziennik "New York Times" przypomniał, że Pekin protestował po tym, jak USA sprzedały broń Tajwanowi. "Ale ta rozmowa jest znacznie większą prowokacją" - zauważył "NYT" dodając, że Pekin sprzeciwia się wszelkim próbom jakiegokolwiek kraju utrzymywania oficjalnych stosunków z Tajwanem. 

"Ta rozmowa telefoniczna rodzi pytanie, czy Trump będzie postępować zgodnie z fundamentami relacji amerykańsko-chińskich" - powiedział, cytowany w "Washington Post" były doradca Obamy ds. Chin Evan Medeiros. "To gwarantuje, że relacje USA-Chiny bedą mieć na prezydentury Trumpa bardzo wyboisty początek" - dodał.

"WP" zauważył, że do rozmowy doszło w okresie napiętych relacji między Chinami a Tajwanem. Nowa prezydent Tajwanu Caj Ing-wen odmówiła uznania obowiązującej w polityce chińskiej idei "jednych Chin", czyli zakładającej istnienie tylko jednego państwa chińskiego, składającego się z Chin kontynentalnych, Hongkongu, Makau i Tajwanu.

Donald Trump w typowym dla siebie sposób poinformował o rozmowie z Caj Ing-wen w piątek wieczorem na Twitterze. "Prezydent Tajwanu ZADZWONIŁA DO MNIE dziś, by pogratulować mi zwycięstwa w wyborach prezydenckich" - napisał. Amerykańskie media donoszą, że Trump rozważał inwestycje hotelowe w Tajwanie na początku tego roku; wysłał w tym celu swego przedstawiciela do Taoyuanu, jak informował miesiąc temu burmistrz tego tajwańskiego miasta.

Jest już reakcja chińskiego MSZ

Ministerstwo spraw zagranicznych Chin poinformowało, że złożyło już formalny protest u "właściwych przedstawicieli strony amerykańskiej" w związku z rozmową.

Chiński resort zaapelował też do USA o ostrożne podejście do kwestii Tajwanu, który Chiny uważają za swoją zbuntowaną prowincję, w celu uniknięcia niepotrzebnych napięć. "Zasada "jednych Chin" to polityczna podstawa stosunków między Chinami a Stanami Zjednoczonymi" - podkreśliło w oświadczeniu MSZ w Pekinie.

Zdaniem Reutera język noty dyplomatycznej wskazuje, że jest ona adresowana do zespołu Trumpa, zaznacza jednak, że nie jest to jednoznacznie wyjaśnione.

Wcześniej szef chińskiej dyplomacji Wang Yi obwinił władze Tajwanu za piątkową rozmowę. Tajwan uprawia po prostu małostkowe gierki, ale nie jest w stanie zmienić zasady  "jednych Chin", ukształtowanej przez społeczność międzynarodową. Wierzę, że nie zmieni to stosowanej od dawna przez rząd USA polityki jednych Chin - podkreślił na konferencji naukowej w Pekinie, o czym poinformowały państwowe media.

(abs)