Amerykanie wyszli na ulice, by wyrazić swój gniew i żądać sprawiedliwości po szokujących wydarzenia w Minneapolis i tragicznie zakończonej policyjnej interwencji, w wyniku której zmarł 46-letni Afroamerykanin George Floyd. Płoną samochody i budynki w kilku miastach w USA, plądrowane są sklepy. Nerwowo jest też przed Białym Domem.

Jak relacjonuje amerykański korespondent RMF FM Paweł Żuchowski, protestujący przed Białym Domem spalili flagę USA. Doszło też do przepychanek z agentami Secret Service, przewrócono barierki. 


W stronę ochrony Białego Domu poleciały butelki.

Nasz amerykański korespondent rozmawiał z protestującymi przed rezydencją prezydenta USA. Domagają się oni sprawiedliwości  po śmierci George’a Floyda w Minneapolis. W czasie interwencji policji, funkcjonariusz przycisnął kolanem jego szyję do ziemi. Mężczyzna zmarł.

Zgromadzeni przed Białym Domem w rozmowie z naszym dziennikarzem podkreślają, że to prezydent Donald Trump jest tym, który może sprawić, że w kraju ludzie będą mieć równe prawa i będą szanowani. "Chcemy sprawiedliwości, policja zabija" - krzyczą. Cały teren Białego Domu został otoczony przez Secret Service i waszyngtońską policję.  

Ludzie protestują też na ulicach m.in. takich miast jak Los Angeles, Atlanta czy oczywiście Minneapolis, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia. Niektóre dzielnice tego miasta w tej chwili wyglądają jak pole bitwy. Funkcjonariusze byli już dzisiejszej nocy zmuszeni użyć gazu łzawiącego. 

Jak pisze agencja AP, podczas protestów w Detroit z jednego z samochodów oddano strzały w kierunku manifestantów. Jedną z kul trafiony został 19-letni mężczyzna, który zmarł w szpitalu. Zatrzymany został dodge durango, z którego według policji strzelano do ludzi.

W San Jose (Kalifornia) protestujący zablokowali ruch na autostradzie. W Atlancie, w stanie Georgia, udało im się dostać siedziby telewizji CNN. 

Policja obawia się, że protest w najbliższych dniach będzie przybierał na sile. Prezydent Donald Trump zapewnił, że sprawiedliwości stanie się za dość, a funkcjonariusze, którzy interweniowali w Minneapolis, odpowiedzą za to, co się tam wydarzyło. To jednak nie uspokoiło rozgniewanych Afroamerykanów, którzy zarzucają policji rasizm i gorsze traktowanie ich niż białych obywateli USA.

44-letni Derek Chauvin - policjant oskarżony o zabójstwo w Minneapolis George'a Floyda - został aresztowany. Mężczyzna pracował w policji przez 19 lat. W trakcie służby złożono na niego 17 skarg.

Aresztując Floyda, funkcjonariusz wykazał się wyjątkową brutalnością. Mimo błagań zatrzymanego przyciskał go kolanem do betonu. Robił to przez ponad 2 minuty po tym jak Floyd stracił przytomność. Mężczyzna zmarł.


Policjanci biorący udział w tragicznie zakończonej interwencji zostali zwolnieni ze służby, a FBI wszczęło w ich sprawie dochodzenie.