Młodzi Amerykanie obawiają się o swojej życie. Po strzelaninie w szkole w Parkland na Florydzie w wielu miastach tego stanu w ostatnich dniach odbywały się protesty. Grupa młodych ludzi przyszła również dziś przed Biały Dom w Waszyngtonie. Podkreślali, że najwyższa pora, aby politycy zmienili prawo, by już więcej nie doszło do takiej masakry.

W najbliższych tygodniach młodzież zapowiada protesty przed amerykańskimi szkołami, a także wielką manifestację w Waszyngtonie.

Tysiące oburzonych uczniów, rodziców, nauczycieli i mieszkańców stanu Floryda demonstrowały w weekend  w wielu miastach Florydy domagając się od Kongresu podjęcia niezwłocznie prac nad ustawą o kontroli broni palnej. Była to reakcja na niedawną masakrę w szkole w Parkland, niedaleko Miami, w której zginęło 17 uczniów i nauczycieli. W demonstracji w Fort Lauderdale wzięło udział wielu uczniów szkoły średniej Marjory Stoneman Douglas High School, w której doszło do masakry. Dokonał jej wydalony z tej szkoły uczeń Nikolas Cruz - jak się okazało - cierpiący na schorzenia psychiczne. Kupił on legalnie półautomatyczny karabin, z którego otworzył ogień do kolegów i koleżanek oraz nauczycieli.

Przepisy dotyczące broni palnej powodują, że umierają ludzie, których znam i których kocham. Nigdy nie będę mógł zobaczyć ich ponownie - powiedział do uczestników demonstracji jeden z uczniów szkoły Delaney Tarr. W Miami przed biurem senatora Marco Rubio stanęły trzy bilbordy oskarżające go o brak działania w sprawie ograniczenia dostępu do broni palnej w związku ze strzelaniną w Parkland. Nawiązują do głośnego filmu Martina McDonagha "Trzy bilbordy za Ebbing, Missouri". Działacze organizacji obywatelskiej Avaaz ustawili przed biurem senatora trzy mobilne bilbordy, na których napisano: "Zarżnięci w szkole", "I wciąż brak kontroli broni?" oraz "Jak to, Marco Rubio?".

W piątek FBI przyznało, że nie podjęło odpowiednich działań po otrzymaniu informacji na temat sprawcy strzelaniny w Parkland, 19-letniego Nikolasa Cruza. Chodzi m.in. o to, że 5 stycznia osoba, która zna Cruza, zadzwoniła pod numer alarmowy Biura i przekazała "informacje na temat posiadania przez Cruza broni, jego zamiaru zabijania ludzi, nieobliczalnego zachowania, niepokojących wpisów w mediach społecznościowych i możliwości dokonania przez niego strzelaniny w szkole". Te doniesienia powinny były zostać uznane za potencjalne zagrożenie i przekazane do biura FBI w Miami. "Z naszych ustaleń wynika jednak, że te procedury nie były przestrzegane" - napisało FBI w oświadczeniu.


(MN)