To USA i Izrael są odpowiedzialne za wczorajszy samobójczy zamach na Strażników Rewolucji na południowym wschodzie Iranu – uważa prezydent Iranu Hasan Rowhani. Zginęło co najmniej 27 członków tych elitarnych sił. Rowhani obiecał odwet na "najemnikach".

Rowhani oskarżył Izrael i USA o wspieranie terroryzmu. Ta zbrodnia pozostanie "brudną plamą" w czarnym rejestrze głównych popleczników terroryzmu w Białym Domu, Tel Awiwie i ich regionalnych agentów - oświadczył prezydent.

Głównym korzeniem terroryzmu w regionie są Stany Zjednoczone, syjoniści (czyli Izrael) i niektóre kraje naftowe w regionie, które to finansują - powiedział Rowhani przed odlotem do Soczi na poświęcony Syrii szczyt prezydentów Iranu, Turcji i Rosji.

Poza Izraelem Rowhani nie wymienił z nazwy innych państw regionu. W większości szyicki Iran nie uznaje Izraela, kluczowego sojusznika USA w regionie. O wspieranie ugrupowań separatystycznych oskarża poza nimi Arabię Saudyjską, będącą jego głównym rywalem w regionie.

Ajatollah Ali Chamenei, najwyższy przywódca duchowy Iranu i zwierzchnik Korpusu Strażników Rewolucji (Pasdaran), najlepiej wyszkolonej i wyposażonej części sił zbrojnych Iranu, powiedział, że istnieje "powiązanie między zamachem a niektórymi regionalnymi i międzynarodowymi agencjami szpiegowskimi i wywiadowczymi". Chamenei nakazał podjęcie natychmiastowych działań przeciwko odpowiedzialnym za zamach.

Powtarzając groźby dowódcy Strażników Rewolucji Alego Fadawiego, który w środę mówił o odwecie poza granicami Iranu, Rowhani powiedział również, że Teheran chce wymierzenia sprawiedliwości odpowiedzialnym za przeprowadzenie zamachu na Pasdaran.

Rowhani wezwał blisko leżące kraje do "przyjęcia odpowiedzialności" i niedopuszczania, aby terroryści korzystali z ich terytoriów do przygotowywania ataków. Jeśli te kraje nie są w stanie aresztować terrorystów, to wobec tego rezerwujemy sobie prawo do działania - ostrzegł.

Do przeprowadzenia ataku w ostanie Sistan i Beludżystan przyznało się według agencji Fars i amerykańskiego centrum monitorującego ruchy dzihadystyczne (SITE) sunnickie ugrupowanie Dżaisz al-Adl (Armia Sprawiedliwości), domagające się większych praw dla Beludżów. W ostatnich latach przeprowadziło ono wiele ataków na cele wojskowe w Iranie. Teheran uważa je za organizację terrorystyczną i wielokrotnie wzywał kraje sąsiedzkie, by nie udzielały schronienia jego bojownikom.

W pierwszej irańskiej publicznej reakcji na zamach szef MSZ Mohammad Dżawad Zarif napisał na Twitterze, że "to nie jest zbieg okoliczności, że Iran został dotknięty aktem terroryzmu tego samego dnia, kiedy rozpoczęła się konferencja warszawska, którą nazwano "cyrkiem"". "Wydaje się, że Stany Zjednoczone zawsze dokonują tych samych złych wyborów, spodziewając się całkiem różnych wyników" - dodał w tweecie.

W środę w samobójczym zamachu bombowym na autobus przewożący funkcjonariuszy Korpusu Strażników Rewolucji na drodze łączącej miasta Zahedan i Chasz w prowincji Sistan i Beludżystan zginęło 27 funkcjonariuszy, a 12 zostało rannych.