​Prezydent Filipin Rodrigo Duterte zwrócił się do Kongresu - czyli filipińskiego parlamentu - o przedłużenie do końca roku stanu wojennego na wyspie Mindanao na południu kraju, gdzie trwa islamistyczna rebelia.

​Prezydent Filipin Rodrigo Duterte zwrócił się do Kongresu - czyli filipińskiego parlamentu - o przedłużenie do końca roku stanu wojennego na wyspie Mindanao na południu kraju, gdzie trwa islamistyczna rebelia.
Rodrigo Duterte /MARK R. CRISTINO /PAP/EPA

Według prezydenta rebelia nie zostanie zdławiona do 22 lipca, kiedy mija termin wprowadzonego na 60 dni stanu wojennego.

Duterte wprowadził stan wojenny 23 maja w następstwie krwawego oblężenia miasta Marawi na Mindanao m.in. przez islamistyczną organizację Abu Sajaf.

Po ponad 50 dniach walk islamistów z rządowymi siłami zbrojnymi w Marawi zginęło 530 osób, w tym blisko 400 bojowników oraz ponad 90 policjantów i żołnierzy. Duterte zapowiedział, że ofensywa potrwa do czasu, aż zostaną zabici wszyscy bojownicy. Jest to najpoważniejszy kryzys, z jakim mierzy się filipiński prezydent od objęcia władzy w czerwcu zeszłego roku - wskazuje agencja Associated Press.

Islamistyczne ugrupowanie Abu Sajaf złożyło przysięgę wierności IS i jest znane z brutalnych działań, szczególnie wobec cudzoziemców, m.in. z zamachów bombowych, wymuszeń i porwań dla okupu. Od lat 70. XX wieku chce przekształcić południe Filipin w kalifat.

Od blisko 50 lat Filipiny zmagają się z dwiema rebeliami na południu kraju: maoistycznych bojowników i islamistycznych separatystów. Eksperci wskazują, że akcja militarna może nie wystarczyć, by przywrócić pokój w biednym regionie od dawna zaniedbywanym przez polityków.

(az)