​Premier Włoch Matteo Renzi podsumowując 1000 dni rządów swojego gabinetu powiedział, że powstał on po to, by zmienić życie polityczne i przeprowadzić reformy. Takie zmiany może przynieść grudniowe referendum konstytucyjne - argumentował.

​Premier Włoch Matteo Renzi podsumowując 1000 dni rządów swojego gabinetu powiedział, że powstał on po to, by zmienić życie polityczne i przeprowadzić reformy. Takie zmiany może przynieść grudniowe referendum konstytucyjne - argumentował.
Premier Włoch Matteo Renzi /PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI /PAP/EPA

Renzi przedstawił racje za poparciem w referendum rządowej ustawy o zmianie konstytucji. Przewiduje ona zmianę składu i kompetencji Senatu oraz ograniczenie kosztów polityki. Senat ma w założeniach tej reformy liczyć 100 osób zamiast obecnych 320. Mają w nim także zasiadać reprezentanci regionów kraju.

Szef rządu mówił, że jeśli zmiana konstytucji zostanie odrzucona, to parlament włoski pozostanie "największym i najbardziej kosztownym na świecie" i dalej będą wypłacane niektóre dożywotnie uposażenia.

Pytany o polityczne konsekwencje dla rządu ewentualnego zwycięstwa zwolenników odrzucenia zmian premier odparł: "Pożyjemy, zobaczymy".

Po reformach ma wzrosnąć PKB

Poważnie zaś myślę, że to referendum może naprawdę wyznaczyć zmianę. Ten rząd powstał, by zmieniać i reformować. Gdyby obywatele odrzucili reformy, zweryfikujemy sytuację polityczną - oświadczył Renzi. Nie mówił natomiast o tym, co sam zamierza zrobić w takim przypadku.

Wyraził opinię, że PKB wzrośnie wtedy, gdy reformy zostaną przeprowadzone. Renzi mówił też, że objeżdżając kraj w ramach kampanii przed głosowaniem 4 grudnia, wszędzie przekonuje się, że "naród chce zmian".

Jego zdaniem jest jeszcze nadzieja na to, że wbrew ocenom wszystkich sondaży wygrają zwolennicy zmian konstytucji.

W czasie konferencji premier przypomniał, że w ciągu ostatnich 70 lat Włochy miały 63 rządy. Jego gabinet - jak dodał - zajmuje czwarte miejsce pod względem długości pracy, po rządach Silvio Berlusconiego i Bettino Craxiego.

(łł)