Biurokraci z brytyjskiego Ministerstwa Obrony stali się tematem dowcipów. Ich finansowa niefrasobliwość w erze cięć budżetowych będzie kosztować brytyjskiego podatnika 150 tysięcy funtów. Armia na Wyspach może pochwalić się deficytem rzędu 38 miliardów. Marnowanie pieniędzy na żarówki i makulaturę z pewnością tej dziury nie załata.

Zamiast 65 pensów hurtowo, urzędnicy z brytyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej wydali 22 funty na każdą żarówkę. To około 100 złotych. Ich rozrzutność nie wyszłaby na jak, gdyby nie czujność żołnierza, który zdegustowany planowanymi zwolnieniami z resortu 11 tysięcy osób, skontaktował się z mediami.

Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden, znacznie poważniejszy skandal. Ministerstwo Obrony wykupiło pierwszą edycję książki, opisującej brytyjskich żołnierzy w Afganistanie. Znalazły się w niej informacje, które mogłyby narazić ich na niebezpieczeństwo ze strony talibów.