​Brytyjska policja poinformowała, że może nigdy nie być w stanie zidentyfikować wszystkich ofiar pożaru, który doszczętnie strawił wieżowiec Grenfell Tower w zachodnim Londynie. Służby ratunkowe trzeci dzień przeczesują budynek w poszukiwaniu ciał osób, które nie zdołały się z niego wydostać. Z najnowszych informacji wynika, że w zdarzeniu zginęło 30 osób, jednak - jak zapowiada policja - ta liczba może wzrosnąć.

Obecnie wiadomo o 30 ofiarach śmiertelnych, jednak zastrzeżono, że bilans ten najpewniej ulegnie zmianie - ofiar może być ponad 60. Szef straży pożarnej poinformował, że nie przewiduje, iż w spalonym budynku ratownikom uda się odnaleźć ocalałych.

Z kolei brytyjska premier Theresa May zapowiedziała wszczęcie jawnego dochodzenia w sprawie pożaru.

Stuart Cundy z londyńskiej policji metropolitalnej podkreślił, że służby ratunkowe mogą nie być w stanie zidentyfikować wszystkich ofiar pożaru. Pytany o to, do ilu może wzrosnąć liczba ofiar, odpowiedział, że ma nadzieję, iż nie będzie to "trzycyfrowa liczba".

24 osoby wciąż przebywają w szpitalach, w tym 12 jest w stanie krytycznym. Wśród ofiar śmiertelnych jest jedna osoba, która zmarła w szpitalu.

Cundy nie chciał spekulować na temat osób zaginionych po pożarze. Podkreślił, że liczby zaginionych publikowane przez media, sięgające ponad 100 osób, "nie wydają mu się precyzyjne". Wiemy na przykład o tym, że jedna osoba została zgłoszona do biura zajmującego się liczeniem ofiar 46 razy - wytknął.

Pożar objął wszystkie 24 piętra budynku

Pożar wybuchł przed godziną 1 czasu lokalnego (godzina 2 czasu polskiego). W ciągu kilkunastu minut ogień objął cały budynek. Grenfell Tower został zbudowany w 1974 roku.

Przyczyna tragedii wciąż nie jest znana. Ma ją wyjaśnić powołana w tej sprawie komisja śledcza.

W latach 2015-2016 Grenfell Tower przeszedł poważny remont, w trakcie którego wymieniono między innymi okna i wzmocniono elewację. Grupa mieszkańców prowadząca blog Grenfell Action Group oskarżyła jednak operatora budynku o stworzenie "niebezpiecznych warunków do życia" i "nierespektowanie przepisów dotyczących bezpieczeństwa". Ostrzegali, że błędne zarządzanie nieruchomością "jest receptą na ogromną katastrofę w przyszłości".

(łł)