​W wyniku niedzielnego pożaru samolotu Suchoj Superjet 100 linii Aerofłot na lotnisku Szeremietiewo pod Moskwą zginęło co najmniej 41 osób, w tym dwoje dzieci. Według informacji mediów, część ofiar to ludzie, którzy przed ucieczką z maszyny próbowali zabrać swoje walizki.

Samolot z 78 osobami na pokładzie miał w niedzielę lecieć z Moskwy do Murmańska. Jak podaje agencja Interfax, tuż po starcie pilot wysłał sygnał alarmowy. Superjet lądował awaryjnie i uderzył w pas startowym podwoziem, a następnie ogonem. Maszyna zapaliła się.

Stewardessa Tatiana Kasatkina relacjonowała, że okna zaczęły się topić, zanim samolot w ogóle się zatrzymał.

Pasażerowie i członkowie załogi opuszczali samolot, a służby ratownicze zabrały się za gaszenie pożaru. Nie wszystkim udało się uciec. Niektórzy pasażerowie próbowali zabrać swoje bagaże i blokowali akcję ratunkową.

Utrudniało to ewakuację ludzi z tylnych rzędów samolotu, którzy zginęli w ogniu. W skrajnej sytuacji ludzie próbowali ratować rzeczy osobiste, nie myśląc, że to niebezpieczne dla nich i dla innych - mówił rozmówca Interfaxu.

Według wstępnych danych, problemy z samolotem zaczęły się, gdyż prawdopodobnie uderzył w niego piorun. Załoga straciła łączność radiową oraz wysiadły systemy kontrolne, stąd maszyna uderzyła w pas startowy podczas lądowania. Paliwo wylało się ze zbiorników i zapaliło się, a płomienie zajęły tył kadłuba.

W wyniku katastrofy zginęło co najmniej 41 osób, w tym dwoje dzieci. Sześć osób trafiło do szpitala. Stan niektórych jest bardzo poważny.

Ponad sto lotów w Szeremietiewie zostało opóźnionych, kolejne odwołano. Część maszyn przekierowano na moskiewskie lotnisko Domodiedowo, a ponad 20 samolotów lądowało w Niżnym Nowogrodzie.