Do 11 wzrosła liczba ofiar pożaru na włoskim promie, który zapalił się w niedzielę na Morzu Jońskim. We wtorek ratownicy szukający zaginionych znaleźli kolejne ciało. Wciąż nie wiadomo, ilu jest zaginionych. Nieoficjalnie media mówią nawet o 30-40 osobach.

Prokurator Giuseppe Volpe z Bari, prowadzący dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy powiedział na konferencji prasowej, że jest prawdopodobne, że we wraku znajdują się ciała kolejnych ofiar.  
Nadal nie wiadomo, ilu ludzi faktycznie było na promie "Norman Atlantic", który płynął z greckiego Patras do Ankony we Włoszech.

Z powodu fatalnych warunków pogodowych dopiero we wtorek wieczorem, a więc ponad dobę po zakończeniu ewakuacji, do portu w Brindisi nad Adriatykiem wpłynął włoski okręt desantowy z 200 rozbitkami; jest wśród nich także kapitan promu. Osoby uratowane są też na dwóch greckich statkach handlowych, płynących do Grecji. To z tego kraju pochodzi większość pasażerów.  

Prokuratura z Bari przedstawiła wstępne dane, z których wynika, że na pokładzie promu było łącznie 499 osób, a nie - jak wcześniej podawano - 478. Na prom weszło bowiem 18 dodatkowych pasażerów, a także trójka nielegalnych imigrantów. Jednak nie wyklucza się, że imigrantów było więcej.

Włoska prasa przytacza wypowiedzi uratowanych nielegalnych imigrantów, którzy byli ukryci w ciężarówkach zaparkowanych w pokładowym garażu, gdzie wybuchł pożar. Twierdzą oni, że niektórzy z uchodźców spłonęli tam żywcem.   

We wtorek przed południem w trakcie próby wzięcia wraku na hol zginęło dwóch albańskich marynarzy, a trzeci został ciężko ranny. Zostali oni uderzeni grubą liną holowniczą, która pękła w trakcie próby przyczepienia jej do promu. Strona włoska ogłosiła, że albański holownik próbował zabrać prom bez jej zgody. Trwa postępowanie, które ma ustalić, kto nakazał Albańczykom zabrać prom. Nie wyklucza się, jak podała włoska telewizja, że zrobił to armator. 

(mpw)