Zarzuty porwania i gwałtu usłyszał Ariel Castro, w którego mieszkaniu w Cleveland odnaleziono trzy kobiety zaginione bez wieści dziesięć lat temu. 52-letni mężczyzna ani raz nie odezwał się podczas posiedzenia sądu. Kiedy jego prawnicy rozmawiali z sędzią, patrzył w ziemię.

Ariel Castro, były kierowca autobusu szkolnego, został oskarżony o porwanie około 10 lat temu trzech kobiet: Amandy Berry, Giny DeJesus i Michelle Knight, ich przetrzymywanie i gwałcenie. Zarzut porwania dotyczy także córki Amandy Berry, Jocelyn, która urodziła się w niewoli. Dziewczynka ma sześć lat.

Sąd ustalił wysokość kaucji na 2 mln dolarów w każdej ze spraw, zapewniając w ten sposób, jak zauważa agencja AFP, że Castro nie wyjdzie z aresztu. Z dotychczas podanych przez policję informacji wynika, że trzy kobiety były przetrzymywane przez dekadę i gwałcone, trzymane w osobnych pokojach, pętane łańcuchami i sznurami. Nigdy nie opuściły posesji, na której znajduje się dom Castro.

Kobiety uwolnił sąsiad

Śledczy muszą jeszcze wyjaśnić kwestię domniemanych wielokrotnych ciąż uprowadzonych kobiet. Wszystkie zostały uwolnione w poniedziałek, gdy sąsiad, zaniepokojony krzykami w pobliskim domu, poszedł sprawdzić, co się dzieje.

Berry zniknęła w 2003 roku, gdy miała 16 lat, w drodze powrotnej z pracy w barze szybkiej obsługi. DeJesus zaginęła w 2004 roku jako 14-latka, kiedy wracała ze szkoły do domu. Trzecia kobieta to 32-letnia obecnie Knight, zaginiona w 2002 roku.

(bs)