32 obywateli Rosji zatrzymanych w lipcu na Białorusi wróciło do kraju - poinformowała prokuratura generalna w Moskwie. Jeden z zatrzymanych pozostał na Białorusi, bo ma obywatelstwo tego państwa.

Prokuratura poinformowała, że Rosjanie zostali przekazani do swojej ojczyzny "w ścisłej zgodzie z normami prawa międzynarodowego", prawa rosyjskiego i białoruskiego oraz w ramach współpracy organów prokuratury obu państw.

Agencja Interfax podała, że Rosjanom nie grozi postępowanie karne. Będą musieli jedynie przejść dwutygodniową kwarantannę, zanim pojadą do domów. "Przekazanie obywateli Rosji nastąpiło w ramach gestu dobrej woli, zgodnie z dwustronnymi dokumentami o przyjaźni i dobrym sąsiedztwie" - wyjaśniło źródło agencji.

W komunikacie rosyjskiej prokuratury nie podano nazwisk zwolnionych Rosjan. Nie wspomniano też o ich domniemanych związkach z firmą najemniczą nazywaną "grupą Wagnera".

O tym, że zatrzymana grupa to najemnicy, mówiła strona białoruska i potwierdzały to rosyjskie media niezależne. Ukraina zwróciła się do białoruskiej prokuratury generalnej z wnioskami o wydanie 28 spośród zatrzymanych, jako podejrzanych o udział w walkach po stronie prorosyjskich separatystów w Donbasie.

Po zatrzymaniu Rosjan 29 lipca pod Mińskiem władze białoruskie oznajmiły, że ludzie ci mieli przeniknąć na terytorium kraju w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi 9 sierpnia. Rosja twierdziła, że mężczyźni podróżowali przez Białoruś tranzytem, udając się do Stambułu, skąd mieli lecieć do Ameryki Południowej. MSZ w Moskwie zażądało uwolnienia zatrzymanych obywateli Rosji.