Grupa 37 polskich strażaków dotarła do Bośni i Hercegowiny i rozpoczęła wypompowywanie wody z zalanych terenów w mieście Samac. Wkrótce mogą do nich dołączyć kolejni strażacy. Z polskiej pomocy najprawdopodobniej nie skorzysta Serbia.

Nasi strażacy dotarli tam wczoraj i po godzinie, jeszcze przed wieczorem, rozpoczęli pracę. Rozstawili sprzęt i zaczęli wypompowywać wodę z zalanych obszarów i budynków. To zamieszkałe przez ok. 5,5 tys. osób miasto jest zalane praktycznie na całym obszarze. W niektórych miejscach woda sięga 2,5 metra - powiedział rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Jak dodał, Serbia, która także walczy z powodzią, prawdopodobnie nie skorzysta z polskiej pomocy, choć PSP nadal ją oferuje. Być może wzmocnimy jeszcze ten kontyngent w BiH, bo faktycznie jest tam ogrom pracy. Zależy to od rozmów prowadzonych przez oficerów łącznikowych. W gotowości jest grupa strażaków z woj. lubuskiego, która również jest wyposażona w pompę wysokiej wydajności - wyjaśnił Frątczak.

Strażacy, którzy pojechali na Bałkany, na co dzień służą w Małopolsce, na Podkarpaciu i na Śląsku. Decyzję o ich wysłaniu podjął szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Ratownicy zabrali ze sobą specjalistyczny sprzęt, w tym pompę o wysokiej wydajności ok. 45 tys. litrów wody na minutę. W akcji powodziowej w BiH od kilku dni biorą też udział żołnierze z polskiego kontyngentu wojskowego.

Straty sięgają miliardów euro

Władze Bośni i Hercegowiny oraz Serbii szacują, że odbudowa zniszczonych przez powódź terenów będzie kosztowała miliardy euro. Oba państwa nie dysponują takimi środkami. W samej BiH straty mogą być większe od tych z czasów wojny z lat 1992-1995.

Rządy BiH oraz Serbii podkreślają, że nie poradzą sobie z odbudową bez międzynarodowej pomocy. Po powodziach, w wyniku których ok. 50 osób zginęło, a ucierpiało ponad 1,6 mln, rośnie ryzyko epidemii.

(MRod)