​Polacy znowu walczą o swoje prawa w Holandii - tym razem z rodzimą firmą, która jest podwykonawcą. 180 polskich robotników zatrudnionych przy budowie elektrowni węglowej w Eemshaven postawiło ultimatum. Jeżeli do północy nie otrzymają zaległych pensji, od jutra rozpoczną strajk.

Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon polska firma, która zatrudnia pracowników grożących strajkiem, jest podwykonawcą innej firmy z naszego kraju, także mającej trudności finansowe. Ta z kolei jest podwykonawcą dla japońskiego Hitachi - głównego wykonawcy, odpowiadającego za budowę elektrofiltrów w powstającej elektrowni.

Polacy, głównie monterzy i spawacze, nie otrzymali żadnego wynagrodzenia od sześciu tygodni. Stało się tak nie po raz pierwszy. Już od stycznia wypłacano im pensje z opóźnieniem. Pracownicy muszą otrzymać pieniądze przed północą. W przeciwnym razie jutro rano rozpoczną strajk -  powiedziała naszej dziennikarce Masja Zwart, rzeczniczka holenderskiego związku zawodowego FNV, który pomaga Polakom.

W poniedziałek Polacy zorganizowali strajk ostrzegawczy i zdecydowali o dalszym proteście. Nie ma płacy, to nie ma pracy - wyjaśnia Zwart.

Wywalczyli takie same stawki dla Polaków i Holendrów

W zeszłym roku związki zawodowe na tej samej budowie wymusiły sądownie, by inna firma z naszego kraju płaciła Polakom takie same stawki, jakie otrzymują Holendrzy. Jak się jednak okazało, poparcie FNV dla Polaków nie do końca wynikało z altruizmu. Masja Zwart nie ukrywała wtedy, że zatrudnianie przez polskie firmy pracowników z naszego kraju po niższych stawkach tworzy nieuczciwą konkurencję dla Holendrów. Polacy nie otrzymywali bowiem wszystkich świadczeń socjalnych i zarabiali o kilka euro mniej za godzinę.