Na połowie obszaru Wenezueli nie było prądu. Prezydent kraju jest przekonany, że to efekt sabotażu. "Wszystko wskazuje na to, że skrajna prawica próbuje dokonać energetycznego puczu" - napisał Nicolas Maduro na Twitterze.

Sabotażu nie wyklucza także minister spraw wewnętrznych Miguel Rodriguez Torres.

Jak poinformował dziennik "El Universal", wczoraj około południa (czasu miejscowego) prądu nie było w co najmniej 14 z 23 stanów, w znacznej części Caracas i stołecznej aglomeracji.

Minister ds. energii elektrycznej Jesse Chacon powiedział, że przyczyną są problemy na linii przesyłowej między miastem Guayana a zachodnią częścią Wenezueli. Elektrownia wodna w pobliżu w pobliżu Guayany pokrywa ponad 80 procent zapotrzebowania kraju na energię elektryczną.

Chacon zapewnił, że zasilanie będzie stopniowe przywracane.

Lider wenezuelskiej opozycji Henrique Capriles Radonski uważa, że to władze są odpowiedzialne za problemy energetyczne. Nasz naród cierpi z powodu nieudolności rządu, który nie chce inwestować w modernizację przestarzałej sieci energetycznej - napisał na Twitterze Capriles Radonski, który jest gubernatorem stanu Miranda, także pozbawionego prądu.

(mpw)