Ta historia mogła zakończyć się tragicznie. Z podpalonego samochodu w Bobigny niedaleko Paryża policjanci w ostatniej chwili uratowali dziecko. Tak francuska prasa komentuje nocne starcia młodzieżowych band z policją. Doszło do nich w jednym z podparyskich imigranckich gett. Był to kolejny dzień zamieszek po brutalnym zatrzymaniu 22-latka.

Ta historia mogła zakończyć się tragicznie. Z podpalonego samochodu w Bobigny niedaleko Paryża policjanci w ostatniej chwili uratowali dziecko. Tak francuska prasa komentuje nocne starcia młodzieżowych band z policją. Doszło do nich w jednym z podparyskich imigranckich gett. Był to kolejny dzień zamieszek po brutalnym zatrzymaniu 22-latka.
W sobotę na ulice Bobigny wyszło około dwóch tysięcy osób. Spłonęło kilka samochodów i budynków /EPA/YOAN VALAT /PAP/EPA

W sobotnią noc na ulice miasteczka Bobigny wyszło około dwóch tysięcy osób. Podczas zamieszek spłonęło kilka samochodów i budynków - donosi nasz paryski korespondent Marek Gładysz.

Media alarmują, że w jednym z podpalonych przez młodzieżowe bandy pojazdów była 6-letnia dziewczynka. Zobaczyli to znajdujący się na ulicy ludzie, którzy wezwali policjantów. Funkcjonariusze w ostatniej chwili uratowali dziecko.

Świadkowie zamieszek zauważają, że samochody podpalane były przez wyjątkowo agresywnych chuliganów w czasie demonstracji przeciwko policyjnej brutalności. Chodzi o czwartkowe zatrzymanie ciemnoskórego mężczyzny w miejscowości Aulnay-sous-Bois, który twierdzi, że został zgwałcony pałką przez jednego z funkcjonariuszy.

Część komentatorów podkreśla, że dziecko zawdzięcza życie policjantom wyzywanym w Bobigny od "esesmanów" i obrzuconym kamieniami przez rzekomych obrońców praw człowieka.

APA