Hiszpańska policja poinformowała o udaremnieniu napadu na jubilera w Barcelonie, przypisywanego międzynarodowemu gangowi Różowych Panter. Zatrzymano pięć osób.

Policja wiedziała o planowanym napadzie, więc czekała na rabusiów, którzy zjawili się pod sklepem jubilerskim na eleganckiej alei Passeig de Gracia i próbowali go obrabować. Kosztowności odzyskano, a pięciu napastników trafiło do aresztu. Agencja EFE podaje, że pochodzą oni z krajów Europy Wschodniej. Operacja jednostki specjalnej policji nieco przestraszyła gości sąsiednich barów i restauracji.

Hiszpańska policja wcześniej obserwowała przestępców planujących napad, współpracując ściśle z policją z Serbii i Niemiec.

Interpol szacuje, że międzynarodowy gang od 1999 roku przeprowadził w sumie 380 włamań, napadów i kradzieży z bronią w ręku, a wartość skradzionej biżuterii szacuje się na ponad 334 mln euro. W 2007 r. powołano specjalny zespół Interpolu zajmujący się Różowymi Panterami.

Uważa się, że członkowie tego gangu pochodzą z krajów byłej Jugosławii, przede wszystkim z Bośni, Czarnogóry i Serbii. Grupa może liczyć nawet 200 osób, które niekoniecznie znają się przed dokonywaniem kradzieży. Rdzeń gangu stanowi ok. 40 osób. Członków Panter podejrzewa się też o udział w przemycie narkotyków.

Nazwę gangu wymyślili policjanci Scotland Yardu po kradzieży w Londynie: bardzo drogi pierścionek z diamentami ukryto wówczas w słoiczku kremu do twarzy, podobnie jak to miało miejsce w słynnej komedii "Różowa pantera" z Peterem Sellersem w roli głównej. Jeden z najbardziej spektakularnych wyczynów Różowych Panter to kradzież kolii diamentowej o wartości ok. 19 mln euro, której nigdy nie odnaleziono.

(az)