Tysiące policjantów zablokowało centrum Algieru, nie pozwalając przeciwnikom rządu na marsz protestacyjny, zainspirowany ostatnimi wydarzeniami w Egipcie. Niewielkie grupy opozycjonistów zdołały zebrać się na stołecznym Placu 1 Maja, wznosząc okrzyki "Buteflika precz!" pod adresem rządzącego od 1999 roku prezydenta. Wymachiwali też gazetami, informującymi o piątkowej rezygnacji prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka.

Policyjny kordon uniemożliwił demonstrantom planowany przemarsz przez miasto. Po około trzech godzinach setki ludzi spokojnie opuściły plac.

Władze nie zgodziły się na demonstrację, uzasadniając zakaz koniecznością zapewnienia porządku publicznego. Przykro mi powiedzieć, że rząd rozmieścił potężne siły dla udaremnienia pokojowego marszu. Nie jest to dobre dla wizerunku Algierii - powiedział Mustafa Buszaszi, przywódca Ligi Praw Człowieka, która była współorganizatorką protestu.

Demostarcji nie wsparły główne związki zawodowe ani najważniejsze partie polityczne. Nie brali w niej też udziału członkowie radykalnych ugrupowań islamskich - oficjalnie zakazanych, ale nadal dysponujących wpływami wśród mas.

"Na Placu 1 Maja doszło dzisiaj do próby zorganizowania marszu przez grupę około 250 osób. Czternaście osób zostało zatrzymanych i natychmiast zwolnionych" - głosi komunikat algierskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Przedstawiciele współorganizującej protest opozycyjnej partii Zgromadzenie na Rzecz Kultury i Demokracji (RCD) powiedzieli, że demonstrantów było od 7 do 10 tys., a tysiąc z nich aresztowano.