W jednej z chińskich prowincji młody Tybetańczyk dokonał samopodpalenia. Mężczyzna, który w ten sposób chciał zaprotestować przeciwko władzy Chin w Tybecie, zmarł. By zapobiec kolejnym takim incydentom, chińska policja ogłosiła wypłacanie nagród za informacje o osobach, które planują samopodpalenie.

24-letni Lhamo Tsetan podpalił się w Xiahe, które leży w zamieszkanej głównie przez Tybetańczyków prefekturze Gannan. Według dziennika Tibet Express, chińskie siły bezpieczeństwa natychmiast przybyły na miejsce, jednak nie udało im się odebrać ciała Tsetana z rąk mieszkańców.

Agencja Kyodo pisze, że był to już 59. przypadek samopodpalenia wśród Tybetańczyków od 2009 roku. W tym czasie zginęło 50 osób. Wielu protestujących domagało się powrotu duchowego przywódcy dalajlamy, który obecnie przebywa na uchodźstwie.

Policja sięga do budżetu

By powstrzymać falę samopodpaleń, policja w Gannan oferuje 50 000 juanów (7 700 USD) każdemu, kto dostarczy jej informacje o planowanych samopodpaleniach wśród miejscowych Tybetańczyków.

Ponadto nagrodę w wysokości 200 tys. juanów (ok. 30 tys. dol.) obiecano osobom, które dostarczą policji informacji o domniemanych organizatorach czterech ostatnich samopodpaleń w pobliżu ważnego buddyjskiego klasztoru Labrang w Gannan.

Klasztor ten jest jedną z najważniejszych świątyń buddyjskich poza Tybetem, był też miejscem licznych protestów mnichów po zajściach w Tybecie w 2008 roku, kiedy podczas wystąpień przeciwko władzy Chin zginęły 22 osoby.