„Bardziej angażujemy się w wybory w Polsce, mimo że od 10 lat tam nie mieszkamy i czasem nawet na wakacje tam nie jeździmy, niż w te tutaj lokalne, które mają na nas bezpośredni wpływ” - tak o Polakach mieszkających w Wielkiej Brytanii mówi zastępca redaktora naczelnego polonijnego czasopisma „Cooltura”, Piotr Dobroniak. Według niego emigranci, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii po 2004 roku omijają brytyjską politykę.

Bogdan Frymorgen: Jako naród jesteśmy politycznie apatyczni w Wielkiej Brytanii?

Piotr Dobroniak: Jesteśmy apatyczni, oczywiście, ale to zależy w stosunku do jakiej polityki. Na pewno w stosunku do polityki brytyjskiej. Polacy, którzy tutaj przyjechali 10 lat temu, nie wtopili się od razu w społeczeństwo, tworzyli enklawy. Teraz mają, po dziesięciu latach, problem z tym, żeby się wtopić w to społeczeństwo. Ta nowa fala emigrację tę część brytyjskiej polityki omija. Natomiast potrafi się emocjonalnie bardzo angażować w politykę polską - na przykład wzbliżające się wybory prezydenckie.

Ale są tematy w brytyjskiej polityce, które dotykają tej wrażliwej nuty i nagle stajemy się bardziej zainteresowani.

Tak, jeżeli chcą nam zabrać zasiłki, jeżeli ktoś źle powie coś o Polsce - wtedy jest pospolite ruszenie. Sprawa języka polskiego na egzaminach na brytyjskiej maturze - nie był to jedyny język, który był likwidowany, jednak Polacy zrobili największą akcję i brytyjscy politycy mimo wszystko ugięli się przed tym, chociaż jako Polacy nie jesteśmy dla nich żadną taką "kiełbasą wyborczą".

W porównaniu na przykład ze środowiskami muzułmańskimi czy żydowskimi, jesteśmy bardzo apatyczni.

Bardzo apatyczni to jest mało powiedziane. Na pewno Żydzi, muzułmanie, mniejszości hinduskie, są bardzo dobrze zorganizowane, dużo lepiej znają język. Angażują się w politykę. Wystawiają bardzo dużo kandydatów, chodzą głosować i w ich stronę zwracają się brytyjscy politycy. Przykład niedawny - lider UKIP, Nigel Farage - stwierdził, że bardziej mu odpowiadają emigranci z Pakistanu niż Polacy. Dlatego, bo po pierwsze znają język, angażują się kulturowo tutaj - mimo wszystko - mimo tych różnic, mimo oskarżeń o ekstremizm religijny i tak dalej. Mimo że Polacy są kulturowo bliżsi Brytyjczykom, to jednak Brytyjczycy tego tak nie odczuwają. Poza tym są oczywiście jeszcze nasze narodowe przywary, typu obrażanie się na wszystko, bardzo małe poczucie humoru i dystans w ogóle do swojej narodowości. Tutaj nie może być żadnych żartów. Jeżeli w naszej gazecie pojawiają się opinie dystansujące nas od tych naszych narodowych przywar, od razu jesteśmy oskarżani - jako gazeta - o antypolskość, brak patriotyzmu.

W skali całego kraju jest kilku kandydatów polskiego pochodzenia, ale oni kojarzą się bardziej z partiami niż z polską społecznością.

Tak, takich kandydatów jest sporo. Znany od lat Daniel Kawczyński, który jest członkiem brytyjskiego parlamentu - Izby Gmin  dokładnie. Jednak mimo że to jest Polak, mało Polaków zwraca się do niego. A jeżeli się zwracają, to bardziej z takimi problemami: zabrali mi zasiłek, dyskryminują mnie i tak dalej, i tak dalej - co nie leży w kompetencji członka Izby Gmin. To jest brak rozeznania, a z drugiej strony też traktowanie tego posła jako biura porad prawnych, biura pomocy.

Dziś wybory parlamentarne, nie możemy w nich głosować - chyba, że mamy brytyjski paszport, natomiast możemy głosować również dziś w wyborach samorządowych. Jak popularne to głosowanie jest wśród Polaków?

Dalej to jest jakiś mały procent, nie widać tej siły i nawet taka akcja w stylu "Zarejestrujmy się i pokażmy, ilu nas jest" nie odnosi skutku. Nie wiem, jak to będzie wyglądało w wyborach parlamentarnych, bo coraz więcej ludzi ma brytyjskie paszporty, coraz więcej ludzi angażuje się w brytyjskość - ale właśnie mając brytyjskie obywatelstwo, brytyjski paszport.

Czy konieczna jest pewna dojrzałość obywatelska i dojście do tego momentu, kiedy chcemy mieć brytyjski paszport, żeby zagłosować w takich wyborach jak te dzisiejsze? Dopiero wtedy możemy mówić o tym, że będziemy mieć jakiś faktyczny wpływ na to, co się dzieje politycznie w tym kraju.

Zaangażowanie społeczne to jest właśnie ta rzecz, której Polakom brakuje. Szczególnie tej największej, najnowszej fali emigracji od 2004 roku. Polacy, którzy tutaj przyjechali 10 lat temu, nie wtopili się od razu w społeczeństwo. Teraz nawet po 10 latach mają problem z tym, żeby się wtopić w to społeczeństwo i tworzyli swoje takie enklawy. Dlatego bardziej się angażujemy jednak w wybory w Polsce, mimo że od 10 lat tam nie mieszkamy i czasem nawet na wakacje tam nie jeździmy, niż w te tutaj lokalne, które mają na nas bezpośredni wpływ. Bo o ile możemy się zgodzić, że wybory parlamentarne to jest wyższa półka i one działają w skali globalnej, to w Wielkiej Brytanii system samorządowy polega na tym, że jeżeli wybierzemy sobie już tych swoich kandydatów do lokalnych władz, to one nam rzeczywiście pomagają. Widać to po sposobie prowadzenia kampanii wyborczej - twój przedstawiciel jest twoim przyjacielem. Znasz go z imienia i nazwiska, możesz iść i powiedzieć mu: uważaj, bo nie zagłosuję na ciebie i on to potraktuje poważnie i będzie chciał ci pomóc.

(mpw)