Polak jadący samochodem w Holandii i rozmawiający w tym czasie przez telefon, wbrew prawu, nie zapłacił za swoje wykroczenie całego mandatu. Nie miał przy sobie odpowiedniej kwoty, ale zdołał przekonać policjantów. Sprawa polskiego kierowcy wywołała dyskusję w holenderskiej prasie i dotarła nawet do parlamentu. Posłowie chadeckiej partii CDA oczekują wyjaśnień od ministra sprawiedliwości.

Kierowca z Polski miał zapłacić za rozmowę przez telefon komórkowy podczas jazdy mandat w wysokości 220 euro. Holenderska policja żąda w takich sytuacjach od obcokrajowców zapłaty od razu, grożąc zabraniem samochodu pod zastaw. Polak miał jednak przy sobie tylko 50 euro. Wytłumaczył funkcjonariuszom, że wiezie łatwo psujący się towar. Policjanci zainkasowali pieniądze i puścili go wolno.

Ich zachowanie wywołało tak duże oburzenie, że posłowie z chadeckiej partii CDA zażądali wyjaśnień od ministra sprawiedliwości. Holendrzy czują się pokrzywdzeni, bo muszą płacić wysokie mandaty, a tego typu nieprzewidziane prawem zniżki otrzymują tylko obcokrajowcy.

(MRod)