Polacy traktują pracę w Wielkiej Brytanii inaczej niż w Polsce. Tamtejsi pracodawcy i prasa wychwalają nie tylko fachowość, ale też wysoką etykę pracy naszych rodaków.

Wiąże się to przede wszystkim z wyższymi niż w Polsce zarobkami. Ponad 90 procent Polaków z unijnej emigracji ma wynagrodzenie zbliżone do minimalnej płacy, czyli 5,5 funta za godzinę. Średnia stawka, według Uniwersytetu Surrey, przekracza nieznacznie 6 funtów.

To najniższa średnia dla wszystkich grup przybyszów z nowych krajów Unii. Imigranci, którzy przyjechali z Polski w latach 90. zarabiają średnio 10 funtów za godzinę, a przybyli ostatnio ze starych państw Unii – 12 funtów. Z kolei dla imigrantów z państw anglojęzycznych średnia godzinowa stawka to aż 14 funtów.

Tłumaczy się to głównie lepszymi posadami uzyskiwanymi przez inne nacje. Dwie trzecie przybyszów z Australii, Nowej Zelandii czy USA pracuje na stanowiskach kierowniczych lub specjalistycznych, ale badania naukowców z Surrey udowodniły, że Polacy za taką samą pracę dostają mniej niż wszystkie inne nacje zachodniego świata, łącznie z Litwinami czy Słowakami.

Większość zależy jednak od wykształcenia, języka i szczęścia. W Londynie, na szczycie imigracyjnej dochodowej drabiny są Polacy pracujący w finansowym środku świata. Roskana Ciurysek po długich namowach ujawnia nam swoje zarobki:

Paweł Świąder postanowił poszukać pracy w sklepie w dzielnicy Hammersmith:

Z badań urzędu pracy w Birmingham wynika, że 40 procent Polaków pracuje 40-50 godzin w tygodniu, tyle samo – 30-40 godzin. Ponad jedna czwarta twierdzi, że nie dostawała żadnego wynagrodzenia za nadgodziny.

Mimo to Polacy traktują zatrudnienie w Wielkiej Brytanii jako okazję do wzbogacenia się i odłożenia pieniędzy przed powrotem do Polski. Jest to także dla nich szansa na awans społeczny i finansowy na Wyspach.

Jak Brytyjczycy traktują polskich pracowników?

Wielu Polaków uważa ojczyznę za miejsce, gdzie wszystko zależy od znajomości. Według Uniwersytet Surrey 85 procent Polaków pracujących na Wyspach sądzi, że awans i powodzenie zarobkowe zależy tam od pracowitości i talentu. Podobne zdanie o pracy w Polsce ma tylko 20 procent badanych, co jest zbieżne z ankietami prowadzonymi w naszym kraju.

Zdecydowana większość wskazuje też na przepaść w sposobie traktowania pracownika. Jakość ich (Polaków) robót budowlanych jest bardzo, bardzo wysoka. Szczycą się swoim zajęciem. Myślę, że budynki stawiane przez brytyjskich robotników nie są wykonane równie dobrze – to naprawdę wielka pochwała w ustach Brytyjczyka.

Na Wyspach mówi się już o „polskim etosie pracy” – cieszy się Jan Mokrzycki, prezes Zjednoczenia Polskiego:

Na to pytanie odpowiada Ania Kubik, która, która pół roku temu porzuciła życie od pierwszego do pierwszego i teraz jest menedżerem w jednej z londyńskich firm, w której między innymi zarządza polskimi robotnikami.

Po kontakcie z brytyjskimi pracodawcami, większość Polaków określa doświadczenia z naszymi pracodawcami jako mocno negatywne. Powtarzają się relacje o niesprawiedliwości i niekompetencji, „leczeniu kompleksów”, a przede wszystkim o przypadkach poniżania podwładnych i lekceważenia prawa pracy w Polsce.

Polacy pracujący w Brytanii na własny rachunek, dostrzegają też różnicę w sprawności aparatu urzędniczego obu krajów. Wielu mówi o pomocy dla przedsiębiorców ze strony władz Królestwa, przywołując przy tym doświadczenia z wrogimi i skorumpowanymi urzędnikami w Polsce.

Po zamachach, zamieszkach i wyraźnych, chociaż skrywanych przez rząd, kłopotach polityki integracyjnej, Brytyjczycy doceniają bliskość słowiańskich imigrantów w porównaniu do nacji pozaeuropejskich. Może się za tym kryć główny powód decyzji o otwarciu rynku pracy: rząd brytyjski, administrując gospodarką w okresie szybkiego wzrostu, decyduje się na mniejsze zło, ściągając białych peryferyjnych, ale jednak Europejczyków z chrześcijańskimi korzeniami, bez terrorystycznych ciągot, uprzedzeń wobec dawnego imperium, a w dodatku dobrze wyszkolonych.