Polscy spoterzy, czyli miłośnicy lotnictwa, już zaczęli organizować się w grupy, by pojechać na przylądek Canaveral. W internecie snują plany, gdzie stanąć, aby widzieć jak najlepiej start wahadłowca i gdzie się zatrzymać, by zapłacić jak najmniej. Są gotowi oszczędzać przez wiele miesięcy, by we wrześniu zobaczyć ostatni start promu kosmicznego.

Taki plan wymaga wielu wyrzeczeń, bo 2-3 dniowy wyjazd może sporo kosztować. Aby usłyszeć charakterystyczny dźwięk, towarzyszący startowi promu i poczuć drżenie ziemi w odległości nawet kilku kilometrów, trzeba zapłacić około 8 tysięcy złotych.

Największy koszt, to przelot samolotem - do 4 tysięcy złotych. Wypożyczenie auta, by dojechać na przylądek Canaveral - 40 dolarów za dobę. Za miejsce do oglądania startu - 50 dolarów. Sporo trzeba zapłacić także za hotel. Oddalony o godzinę drogi od przylądka kosztuje 40 dolarów za dobę. Bliżej - nawet 200 dolarów.

Z każdym dniem ceny będą wyższe, bo ostatnie starty cieszą się ogromnym zainteresowaniem. W tym roku już zapowiedziało nam się tutaj dużo znajomych, myślę że tutaj przyjadę jeszcze co najmniej 6 razy - mówi Polka mieszkająca na Florydzie. Ale jest co oglądać - bazę NASA też można zwiedzać. Za bilet trzeba zapłacić 40 dolarów.

Największym jednak problemem wciąż jest wiza - bez niej można zapomnieć o wylocie na Florydę. Kosztuje około 500 złotych, a jej uzyskanie to nie lada kłopot.