Podsłuchane telefony z gratulacjami po zamachach 11 września doprowadziły FBI do aresztowania wielu osób - ujawnia "The New York Times". FBI wystąpiła o zgodę na podsłuchy prawie natychmiast po atakach, wiedząc z doświadczenia, że członkowie Al Qaedy nie stronili od telefonicznych rozmów na temat dokonanych właśnie zamachów.

Treść podsłuchanych rozmów nie została ujawniona. Nie wiadomo też, czy rozmówcy byli uczestnikami spisku, czy tylko wyrażali zadowolenie z faktu, że do zamachu doszło. Rozmowy przypominały jednak te, które podsłuchano zaraz po zamachach w Kenii i Tanzanii. Dostarczyły poważnych dowodów na to, że aresztowania do jakich doszło po 11 września udaremniły kolejne zamachy. Podsłuch raczej nie pomoże w znalezieniu samego Osamy bin Ladena, który nie zbliża się do telefonu od sierpnia. Prawdopodobnie przekonany, że dzięki podsłuchanej rozmowie izraelski wywiad namierzył i zabił jednego z palestyńskich liderów 27 sierpnia. Nie oznacza to, że bin Laden nie posługuje się łącznością telefoniczną. Rozmowy wykonują jednak za niego współpracownicy i zwykle nie z miejsca, gdzie szef Al Qaedy się znajduje. Tak czy inaczej, po wejściu nowego prawa dotyczącego walki z terroryzmem metoda podsłuchu telefonicznego będzie stosowana coraz częściej.

Tymczasem wczoraj wieczorem - po raz drugi w ciągu siedmiu tygodni - w "strefie zero" na dolnym Manhattanie wstrzymano prace przy odgruzowywaniu szczątków World Trade Center. Nie pracują potężne buldożery i koparki, wyłączono silniki dieslowskie generatorów prądu. Dziś odbędą się tam bowiem uroczystości żałobne. Do "strefy zero" zaproszono rodziny kilku tysięcy osób, które zginęły 11 września. Po raz pierwszy prace zostały przerwane dokładnie miesiąc po tragedii. Pamięć ofiar uczczono wtedy minutą ciszy.

10:30