Dwa tygodnie mogą się zamienić w cztery albo sześć - tak zapowiedzi dot. operacji wydobycia ciał ofiar katastrofy w kopalni węgla kamiennego w czeskiej Karwinie komentuje ekspertka ds. górnictwa Karolina Baca-Pogorzelska. W czwartek w wybuchu metanu w kopalni zginęło dwunastu Polaków i Czech. Ciała dwunastu górników są wciąż pod ziemią. W tej chwili w kopalni trwa budowanie specjalnych tam, które mają pomóc w zduszeniu trwającego pod ziemią pożaru. W akcji tej uczestniczą ratownicy z Polski. A punktualnie w południe w Czechach zawyły syreny: w ten sposób oddano hołd górnikom, którzy zginęli w eksplozji. Przejmujący dźwięk rozbrzmiewał w całym kraju przez 140 sekund...

Ratownicy, próbując ugasić pożar, budują obecnie pod ziemią tamy, by odciąć ten zagrożony obszar od reszty kopalni. Właśnie z powodu pożaru i wysokiej temperatury, a także wysokiego stężenia metanu, akcja ratownicza została przerwana.

Czesi poinformowali, że mają pewność, iż górnicy, którzy zostali pod ziemią, nie żyją, a wysyłanie teraz ratowników w to miejsce jest zbyt ryzykowne.

W walce z pożarem uczestniczą w Karwinie ratownicy z Polski: budują pod ziemią jedną z tam.

Żeby ten rejon został zamknięty, muszą być wykonane cztery tamy izolacyjne, które mają konstrukcję przeciwwybuchową. Nasi ratownicy są przy budowie jednej z tych tam. To jest tama wylotowa - w tym wypadku mamy dwie tamy wlotowe i dwie wylotowe: tam, gdzie powietrze wchodzi i gdzie wychodzi, stąd nomenklatura - wyjaśnia w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek Piotr Buchwald, prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.

Budowa tam ma potrwać do jutra.

Poza dwoma zastępami ratowników z bytomskiej CSRG w Karwinie jest również polskie pogotowie pomiarowe, które bada stan atmosfery na dole.

Trudno przewidzieć, kiedy operacja wydobycia ciał ofiar będzie możliwa

Po stronie czeskiej pojawiły się doniesienia, że dotarcie do ciał zabitych może być możliwe nawet dopiero za dwa tygodnie, ale - jak zauważa Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka "Dziennika Gazety Prawnej" i ekspertka ds. górnictwa - tak naprawdę trudno to w tej chwili przewidzieć.

Warunki pracy ratowników są ekstremalnie trudne i często właśnie zupełnie nieprzewidywalne. Skrajnie wysoka temperatura - w miejscu wybuchu może to być w tej chwili nawet 1000 stopni Celsjusza - niszczy stalowe obudowy, trudno też uszczelnić chodnik, tak by skutecznie i szybko ugasić trwający pod ziemią pożar.

Jak podkreśla Karolina Baca-Pogorzelska w rozmowie z Grzegorzem Kwolkiem: trzeba pozwolić ratownikom pracować.

To sztab akcji ratunkowej, który na bieżąco monitoruje sytuację pod ziemią, jest w stanie powiedzieć, kiedy realnie ratownicy będą mogli wejść i wyciągnąć kolegów - zaznacza ekspertka.

Ranni górnicy to Polacy. Jeden jest w stanie krytycznym

Stan dwóch rannych górników, którzy wciąż przebywają w szpitalu w Ostrawie, nie zmienił się w ciągu nocy, z czego lekarze - jak podkreśliła rzeczniczka placówki Nada Chattova - są zadowoleni.

Obaj poszkodowani to Polacy, przebywają w klinice poparzeń i chirurgii plastycznej Szpitala Uniwersyteckiego w Ostrawie.

Jeden z nich ma poparzenia ponad 50 procent powierzchni ciała, jest w stanie krytycznym.

Stan drugiego jest stabilny. Jak podała rzeczniczka szpitala, pacjent jest przytomny i może komunikować się z lekarzami.

Nada Chattova przekazała także, że lekarze nie planują na razie konferencji prasowej.

Lekarze zajmują się chorymi, robią wszystko, co w ich mocy - podkreśliła.

Do wybuchu metanu w kopalni CSM w Karwinie doszło w czwartek o godzinie 17:16. Górnicy znajdowali się wówczas 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 mężczyzn: 12 Polaków i Czech.

Już w czwartek ciało jednego z zabitych zostało wydobyte na powierzchnię, zwłoki pozostałych ofiar wciąż znajdują się w strefie wybuchu.

Rannych zostało 10 górników, natomiast w szpitalu pozostaje dwóch.