Po raz pierwszy w historii prezydent USA przemówił w piątek na corocznym Marszu dla Życia w Waszyngtonie. Przeważali na nim polityczni sympatycy Donalda Trumpa, ale niektórzy dystansowali się od polityki prezydenta.

Tak jak co roku na waszyngtoński Marsz dla Życia, tym razem pod hasłem "Życie daje siłę: pro-life jest prokobiece", przyjechały dziesiątki tysięcy Amerykanów z całego kraju. Większość w zorganizowanych grupach reprezentujących organizacje chrześcijańsko-konserwatywne. Wielu z przeciwników aborcji została w stolicy USA i jej okolicach na kilka dni, biorąc udział w licznych wydarzeniach towarzyszących.

W piątkowym marszu manifestujący, w tym wielu młodych ludzi oraz duchownych, trzymali transparenty z napisami "Jestem pokoleniem pro-life", "Modlimy się, by zakończyć aborcję", "Prawa kobiet zaczynają się w macicy" oraz hasłami wyborczymi Trumpa.

Pierwszy amerykański prezydent na marszu

Nad tłumem zgromadzonym w okolicach Narodowej Promenady, deptaka w sercu amerykańskiej stolicy, powiewały liczne flagi organizacji studenckich i religijnych, Watykanu oraz państw z większością katolicką, w tym Irlandii oraz Słowacji. Rozmowy uczestników zdominował Trump, który w piątek jako pierwszy urzędujący prezydent USA w historii przemówił na marszu do jego uczestników.

Wszyscy z nas tutaj dziś rozumiemy odwieczną prawdę - każde dziecko jest cennym i świętym darem od Boga - mówił do zgromadzonych Trump. Razem musimy bronić, pielęgnować godność i świętość każdego ludzkiego życia - wskazywał przy wiwatach tłumu.

Prezydent USA deklarował też, że "nienarodzone dzieci nigdy nie miały silniejszego obrońcy w Białym Domu". Słowa krytyki kierował wobec Demokratów, oceniając, że w sprawie aborcji partia ta zajmuje "najbardziej radykalne stanowisko od lat".

Dla nas, uczestników marszu, to wielka sprawa, że wspiera nas prezydent USA - powiedział PAP zwolennik Trumpa przebrany za Jerzego Waszyngtona, zapewniając, że od 1992 roku obecny był na wszystkich edycjach manifestacji.

Marsze dla Życia odbywają się od lat 70.

Pytany o to czy Trump - który przed objęciem urzędu deklarował wsparcie dla ruchu "pro-choice" - rzeczywiście wyznaje głoszone przez niego obecnie poglądy, mężczyzna odparł, że jest pewien, iż "modlitwa chrześcijan dotknęła serce prezydenta". Abraham Lincoln nie był chrześcijaninem, gdy został wybrany na prezydenta. Dopiero po śmierci swojego syna i bitwie pod Gettysburgiem nawrócił się - mówił. Wniosek z tego jest taki, że Bóg może wybrać każdego w dowolnym momencie życia i spowodować, że będzie czynił dobro - dodał.

O tym, że niektórzy ludzie są "narzędziami w rękach Boga" mówiła PAP też Karry z Alexandrii pod Waszyngtonem, która trzymała transparent z napisem "pro-life, anty Trump". "Myślę, że Bóg wybrał Trumpa, by służył sprawie, ale jestem przeciwna temu jak prześladuje słabszych. Nie pomaga im. Nie zgadzam się z jego polityką i nie wspieram go jako osoby" - zastrzegała.

Stojąca obok niej kobieta z flagą Zakonu Maltańskiego podkreślała, że "ma inną osobowość od prezydenta", ale jest wdzięczna Trumpowi za wspieranie przeciwników przerywania ciąży. 60 mln aborcji w USA to ludobójstwo. Organy abortowanych dzieci wciąż są u nas sprzedawane. To jest okropne - mówiła.

Marsze dla Życia (Marches for Life) odbywają się co roku (pierwszy był już w 1974) i są największymi w USA manifestacjami przeciwników przerywania ciąży.

Ich uczestnicy podchodzą pod siedzibę Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który ponad czterdzieści lat temu wydał wyrok w sprawie zwanej Roe v. Wade (Roe versus Wade, czyli Roe przeciwko Wade); uznając prawo do aborcji za "fundamentalne prawo konstytucyjne" każdej kobiety. Sąd prawnie usankcjonował wówczas dopuszczalność aborcji na życzenie w Stanach Zjednoczonych. Dostępność do aborcji w USA regulowana jest też na poziomie stanowym.

Na południu przewagę mają zwolennicy pro-life

Zgodnie z ubiegłorocznymi badaniami ośrodka Pew Research 61 proc. Amerykanów uważa, że aborcja powinna być "legalna we wszystkich lub w większości przypadków". W wielu stanach na południu kraju przewagę mają jednak zwolennicy pro-life. Poparcie polityczne religijnych społeczności w tym regionie USA jest jednym z głównych kampanijnych celów Trumpa; na swoich wiecach wyborczych prezydent regularnie podkreśla swój sprzeciw wobec aborcji.

Członkowie ruchu pro-life doceniają trzy lata działań prezydenta. W jego ocenie koncentrują się na konkretnych politycznych decyzjach, na dalszy plan przesuwając dywagacje o rzeczywistych intencjach Trumpa.

Od mianowania sędziów i pracowników federalnych pro-life przez ograniczenia funduszy na aborcje w kraju i za granicą po wzywanie do zakończenia późnych aborcji prezydent Trump i jego administracja konsekwentnie opowiadają się za życiem
- przekazała w oświadczeniu przewodnicząca Marszu dla Życia Jeanne Mancini.

SPRAWDŹ: Demokraci: Trump nadużył władzy, zasługuje na usunięcie z urzędu