Nie milkną echa masakry w Teksasie. Gubernator stanu Gregg Abbott przyznał, że dotychczas miał błędne informacje na temat pracy policji podczas masakry w szkole w Uvalde, w której zginęło 19 dzieci. Powiedział, że został "wprowadzony w błąd" i jest "wściekły".

Informacje, które otrzymałem, okazały się częściowo niedokładne - powiedział Abbott na konferencji prasowej i podkreślił, że to, co się wydarzyło, musi zostać "dokładnie i wyczerpująco" zbadane. 

Abbott wcześniej chwalił organy ścigania za ich "niesamowitą odwagę" i "szybką reakcję".

Dyrektor departamentu przeprasza

Także dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego Teksasu Steven McCraw przeprosił za bierność policjantów podczas masakry w szkole. Przyznał, że przez niemal godzinę dzieci w szkole dzwoniły na policję błagając ją o pomoc, podczas gdy policjanci stali na zewnątrz.

McCraw opisywał, jak przez niemal 50 minut, dzieci i nauczyciele zamknięci w dwóch połączonych klasach z 18-letnim mordercą - uzbrojonym w karabin i niemal 40 magazynków amunicji -  wielokrotnie dzwoniły na policję prosząc o interwencję. W tym samym czasie 19 policjantów stało na korytarzu pod klasą, nie decydując się na sforsowanie drzwi; powstrzymywali też rodziców dzieci, którzy chcieli samodzielnie powstrzymać mordercę.

Ostatecznie policjanci i funkcjonariusze służb granicznych weszli do klasy dopiero 78 minut po wejściu napastnika. W tym czasie morderca oddał ponad 100 strzałów, zabijając 19 dzieci i dwoje nauczycieli.

Decyzja oficera dowodzącego

McCraw wyjaśnił, że był to efekt decyzji oficera dowodzącego akcją, który błędnie ocenił, że napastnik po zabarykadowaniu się w jednej z klas był tam sam i żadne z dzieci nie przeżyły pierwszego ataku.

Z tego, co teraz wiemy, uważamy, że powinno dojść do wejścia [policjantów] tak szybko, jak to tylko możliwe (...) Jeśli myślałbym, że to pomoże, przeprosiłbym - powiedział oficjel podczas konferencji prasowej.

Do przeprosin doszło cztery dni po tragicznej strzelaninie, w której zginęło 21 osób. W obliczu intensywnej krytyki ze strony mediów i rodziców, przedstawiciele władz i policji przez ten czas przedstawili kilka sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń.

McCraw stwierdził m.in., że wbrew pierwszym doniesieniom, pracownik ochrony nie był na miejscu, kiedy napastnik wszedł do szkoły przez otwarte drzwi i nie wdał się w konfrontację z zabójcą.