Z platformy wiertniczej, która w poniedziałek uderzyła w skały brzegowe szkockiej wyspy Lewis, wyciekła ropa. Konstrukcja była holowana z Norwegii na Maltę. Do wypadku doszło podczas sztormu, gdy zerwał się hol.

Z platformy wiertniczej, która w poniedziałek uderzyła w skały brzegowe szkockiej wyspy Lewis, wyciekła ropa. Konstrukcja była holowana z Norwegii na Maltę. Do wypadku doszło podczas sztormu, gdy zerwał się hol.
Platforma wiertnicza, która uderzyła w skały brzegowe szkockiej wyspy Lewis /Andrew Milligan (PAP/PA) /PAP

Po zbadaniu stanu technicznego platformy eksperci stwierdzili, że pękły dwa z czterech zbiorników zawierających ropę. Łącznie znajdowało się w nich 280 ton paliwa. Nie wiadomo, ile ropy wyciekło do morza i kiedy to się stało.

Według doniesień, wokół stojącej u brzegu konstrukcji nie zaobserwowano na razie toksycznej dla środowiska substancji. Platforma otoczona jest kordonem bezpieczeństwa. Nie można do niej podchodzić bliżej niż na 300 m.

Rejon Atlantyku, gdzie doszło do tego zdarzenia patrolują łodzie straży nadbrzeżnej. Poszukują śladów wycieku. Niedaleko miejsca katastrofy znajdują się popularne plaże, na których najczęściej można spotkać entuzjastów surfingu. Nieco dalej rozciąga się cenna dla ekologów rafa.

Jak potwierdził przedstawiciel rządowej agencji do spraw katastrof morskich, zanim podjęte zostaną próby odholowania platformy od brzegu, konstrukcja będzie musiała przejść szereg napraw. Mogą one potrwać nawet kilka miesięcy.

Szkockie organizacje środowiskowe domagają się dokładnego zbadania przyczyn katastrofy. Żądają także odpowiedzi na bardzo ważne dla nich pytanie: dlaczego mimo nieprzychylnych warunków pogodowych podjęto decyzję o holowaniu platformy.

APA