Minister spraw zagranicznych Egiptu Mohammed Kamal Ali Amr podał się do dymisji - poinformowała egipska oficjalna agencja MENA. Polskie MSZ ponawia jednak apel, by unikać dużych miast i nie opuszczać bezpiecznych ośrodków turystycznych nad Morzem Czerwonym.

Amr jest najważniejszym członkiem egipskiego rządu, który rezygnuje po poniedziałkowej dymisji czterech ministrów, w tym szefa resortu turystyki, w następstwie masowych demonstracji domagających się ustąpienia prezydenta Mohammeda Mursiego.

Od niedzielnych demonstracji już sześciu ministrów złożyło dymisję, w tym szef dyplomacji.

Wczoraj siły zbrojne Egiptu wystąpiły z ultimatum pod adresem Mursiego żądając, by politycy w ciągu 48 godzin uzgodnili plan przezwyciężenia obecnego kryzysu.

Organizatorzy protestów, którzy w niedzielę ogłosili pozbawienie Mursiego władzy przez naród, żądają by ustąpił on dzisiaj do godziny 17, gdyż w przeciwnym razie zostaną wznowione demonstracje na wielką skalę.

Tymczasem dziś nad ranem prezydent odrzucił ultimatum, podkreślając że oświadczenie armii nie było konsultowane i zawiera elementy "mogące wywołać zamieszanie". Prezydent zamierza kontynuować swój własny plan zmierzający do pojednania narodowego.

Wczoraj minister obrony gen. Abd el-Fatah Said es-Sisi zaznaczył, że kraj znalazł się w niebezpieczeństwie po tym, gdy miliony Egipcjan wyszły w niedzielę na ulice, żądając ustąpienia Mursiego, a główna siedziba rządzącego islamistycznego Bractwa Muzułmańskiego została zdemolowana. Zdaniem Sisiego w tej sytuacji niezbędne jest rozszerzenie politycznej bazy rządu.

Sisi, który jest również naczelnym dowódcą sił zbrojnych, zadeklarował, że będą one nadzorować realizację mapy drogowej "z udziałem wszystkich frakcji i partii narodowych oraz ludzi młodych", ale nie zaangażują się bezpośrednio w politykę i rządzenie.

Demonstrujący przed pałacem prezydenckim przeciwnicy Mursiego przyjęli oświadczenie z entuzjazmem. Zadowolenie wyraził także będący największym ugrupowaniem opozycyjnym Front Ocalenia Narodowego, który od miesięcy domaga się utworzenia rządu jedności. 

MSZ: na razie nie było doniesień, by Polakom w Egipcie coś groziło

Na razie nie było doniesień, by życie lub zdrowie Polaków przebywających w Egipcie było zagrożone. MSZ ponawia jednak apel, by unikać dużych miast i nie opuszczać bezpiecznych ośrodków turystycznych nad Morzem Czerwonym - podkreślił rzecznik ministerstwa Marcin Bosacki.

Bosacki powiedział, że MSZ ocenia sytuację w Egipcie jako groźną i apeluje do wszystkich stron konfliktu w Egipcie o powstrzymanie się od gwałtownych działań i od użycia siły.

Jeśli chodzi o sytuację obywateli polskich, do tej pory nie mieliśmy jakichkolwiek doniesień, by cokolwiek im groziło, czy to pracownikom ambasady, czy to innym Polakom, którzy przebywają w dużych miastach, w Kairze, czy to turystom w ośrodkach nad Morzem Czerwonym - powiedział rzecznik.

Powtórzył przy tym apel, by Polacy nie opuszczali, "ani w grupach zorganizowanych, ani indywidualnie, ośrodków nad Morzem Czerwonym, gdzie jest bezpiecznie, ponieważ w głębi lądu niestety często bezpiecznie nie jest".

Zwłaszcza apelujemy, aby unikać dużych miast, w których jak wiemy, toczą się gwałtowne demonstracje - podkreślił Bosacki.

(jad)