Na dzień przed unijnym szczytem w Brukseli płyną do Polski sprzeczne sygnały z Niemiec. Niemieckie media bardzo pozytywnie przyjęły wczorajszą propozycję polskiego negocjatora Marka Cichockiego, który dał do zrozumienia, że Polska nie upiera się już przy spornym pierwiastkowym systemie liczenia głosów w Radzie Unii Europejskiej. Mimo to źródła rządowe w Berlinie nie uznały tej wypowiedzi za krok w dobrym kierunku.

Dlaczego niemieccy dyplomaci - inaczej niż dziennikarze - nie dostrzegają woli kompromisu ze strony Polski? Zdaniem przedstawicieli niemieckiego rządu, Polska nadal jest za systemem pierwiastkowym, ale swoje stanowisko ubiera teraz w inne słowa.

Jak powiedział jeden z urzędników berlińskiemu korespondentowi RMF FM Tomaszowi Lejmanowi, stan negocjacji nie uległ zmianie, nie ma kroku na przód. Debaty można prowadzić, ale negocjowanie ustalonego juz systemu podwójnej większości doprowadzi do chaosu i otwarcia puszki Pandory. Rozpoczęcie negocjacji w sprawie sytemu głosowania to nic innego, jak przedłużenie prac nad Traktatem Europejskim, i to o wiele lat.

Mimo tych niemieckich obiekcji, sprawa będzie omawiana na szczycie w Brukseli. Udało nam się zmusić Niemców, aby system pierwiastkowy był dyskutowany na szczycie. Znalazło się to czarne na białym w przypisie do projektu mandatu, który widziała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginion. Przypis ten jest sześciowersowy, na trzeciej stronie dokumentu.

Teraz najważniejsze będzie dla nas, aby przerzucić ten zapis z przypisu do samej treści mandatu. Według korespondentki RMF FM, są na to szanse, bo jak coś zostanie zapisane w unijnym dokumencie, to trudno to potem z niego wyrzucić.